Uśmiechnąłem się lekko i położyłem swoją prawą dłoń na jej dłoni.
- Mam nadzieję, że jednak nigdy do tego nie dojdzie.- Powiedziałem po czym spojrzałem jej w oczy.
- Znaczy się... Mam nadzieję, że nigdy nie zdecydujesz się opuścić tego świata, byłby znacznie smutniejszy.- Uśmiechnąłem się po czym szybko zabrałem dłoń. Jakoś głupio mi się zrobiło.
- Sorci... Mam pytanie... Masz może kogoś?- Zapytała rumieniąc się przy tym. Westchnąłem i podrapałem się po leżącej na temblaku ręce. Nie mogłem jej okłamać. Raz, że nie lubiłem kłamać, a dwa, że zbyt bardzo zbliżyłem się do Mauvais i chciałem być wobec niej fair.
- Mam... Mam dwie żony.- Powiedziałem wbijając oczy w podłogę.
- Czy przypadkiem nie wyznajesz prawosławia?- Zapytała jakby zdziwiona tym co powiedziałem.
- Wyznaję, jednak ten mniej restrykcyjny co do małżeństw odłam. Kilkaset lat temu patriarcha stwierdził, że skoro Abraham i Jakub mieli po kilka żon to nic nie stoi na przeszkodzie by i każdy inny mężczyzna miał ich kilka jeśli tylko je miłuje.- Odparłem na co dziewczyna pokiwała głową.
- Macie dzieci?
- Nie... Mieliśmy dwóch synów ale zmarli. Ostatnio adoptowaliśmy chłopca, syna mojego przyjaciela ale on niestety nigdy tak na prawdę nie będzie moim synem, mimo że bardzo go kocham. Mam nadzieję, że Cię nie rozczarowałem.- Mruknąłem po czym spuściłem głowę.
<Mauvais?>
środa, 31 października 2018
Od Mauvais CD Sorciego
Szukanie różnych wiadomości na temat swojej przeszłości jest niezwykle interesującym zajęciem. Dlatego większość czasu pochłaniały, poza różnego rodzaju ćwiczeniami, wizyty w bibliotece, gdzie codziennie pożyczano dla mnie nowe księgi na temat moich przodków. Znalazłam tam nawet osobny rozdział o mojej rasie, a raczej... o tej mieszaninie wielu genów, jaką w sobie posiadam.
Byłam właśnie w trakcie trzeciej lektury z pięciu, jakie miałam zamiar przeczytać w tym tygodniu, kiedy to nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie charakterystyczny cichy trzask oznajmujący, że własnie ktoś się obok mnie zmaterializował. Podniosłam głowę znad książki i spojrzałam lekko w bok, skąd ten dźwięk się wydobył. Stał tam Sorci, co w sumie było jednocześnie do przewidzenia, a jednocześnie było zaskoczeniem. Nie odwiedzał mnie od dawna, ja również tego nie robiłam, zgodnie z obietnicą nie wzywałam go, chociaż czasami pokusa była duża. Po kilku słowach przywitania, Sorci wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełeczko, oprawione w miękki, karmazynowy aksamit.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - podał mi pudełko, które z fascynacją wzięłam do ręki. Cóż, wszystko wskazywało na to, że jest to prezent. Nie byłam do tego przyzwyczajona, zazwyczaj nie dostaję ich zbyt dużo, a raczej nie pozwalam ich sobie dawać. Delikatnie otworzyłam tajemniczą szkatułkę, a moim oczom ukazał się naszyjnik na cienkim, czarnym rzemyku. Podniosłam go, tak, aby zawieszony na nim talizman czy amulet wisiał na wysokości moich oczu. Był to mlecznobiały, lekko zakrzywiony kieł jakiegoś wielkiego zwierzęcia, a najwyższą część przesłaniała warstwa srebra z rozmaitymi wzorami na niej wygrawerowanymi. Uśmiechnęłam się ciepło do Sorciego.
- Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję. Naprawdę podoba mi się, zresztą nawet bardziej niż znany ci srebrny dzwonek - odłożyłam karmazynowe pudełko na stół, a rzemyk zapięłam sobie na szyi, pozwalając by na moim ubraniu widniała biała plama - Przy okazji, skoro tu jesteś, opowiem ci o ciekawym zjawisku, usiądź proszę.
Mężczyzna odsunął krzesło i przysiadł, jednocześnie nachylając się w stronę książki, którą przysunęła w jego stronę.
- Ponoć moja krew składa się z takiej ilości różnych składników, że aż straciła część swoich właściwości. Ale może najłatwiej będzie to wyjaśnić inaczej... Nie jestem niezniszczalna. Mogę umrzeć, tak samo jak moi dziadkowie. Tyle, że różnica jest taka, że nie ze starości czy w walce, bo jestem długowieczna i odporna na rany oraz utratę krwi, jeżeli jest to spowodowane ciosem innej osoby. Ale nie na coś, co sama sobie zadaję. To dlatego mój ojciec zginął. Umarł, ponieważ tego chciał. Zrobił to z własnej, nieprzymuszonej woli, więc zostało to potraktowane jako świadoma decyzja. W skrócie; mogę umrzeć, jeżeli dobrowolnie poświęcę się za kogoś bądź popełnię samobójstwo - zamknęłam książkę, którą pokazywałam Sorciemu.
<Sorci?>
Byłam właśnie w trakcie trzeciej lektury z pięciu, jakie miałam zamiar przeczytać w tym tygodniu, kiedy to nagle z moich rozmyślań wyrwał mnie charakterystyczny cichy trzask oznajmujący, że własnie ktoś się obok mnie zmaterializował. Podniosłam głowę znad książki i spojrzałam lekko w bok, skąd ten dźwięk się wydobył. Stał tam Sorci, co w sumie było jednocześnie do przewidzenia, a jednocześnie było zaskoczeniem. Nie odwiedzał mnie od dawna, ja również tego nie robiłam, zgodnie z obietnicą nie wzywałam go, chociaż czasami pokusa była duża. Po kilku słowach przywitania, Sorci wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełeczko, oprawione w miękki, karmazynowy aksamit.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - podał mi pudełko, które z fascynacją wzięłam do ręki. Cóż, wszystko wskazywało na to, że jest to prezent. Nie byłam do tego przyzwyczajona, zazwyczaj nie dostaję ich zbyt dużo, a raczej nie pozwalam ich sobie dawać. Delikatnie otworzyłam tajemniczą szkatułkę, a moim oczom ukazał się naszyjnik na cienkim, czarnym rzemyku. Podniosłam go, tak, aby zawieszony na nim talizman czy amulet wisiał na wysokości moich oczu. Był to mlecznobiały, lekko zakrzywiony kieł jakiegoś wielkiego zwierzęcia, a najwyższą część przesłaniała warstwa srebra z rozmaitymi wzorami na niej wygrawerowanymi. Uśmiechnęłam się ciepło do Sorciego.
- Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję. Naprawdę podoba mi się, zresztą nawet bardziej niż znany ci srebrny dzwonek - odłożyłam karmazynowe pudełko na stół, a rzemyk zapięłam sobie na szyi, pozwalając by na moim ubraniu widniała biała plama - Przy okazji, skoro tu jesteś, opowiem ci o ciekawym zjawisku, usiądź proszę.
Mężczyzna odsunął krzesło i przysiadł, jednocześnie nachylając się w stronę książki, którą przysunęła w jego stronę.
- Ponoć moja krew składa się z takiej ilości różnych składników, że aż straciła część swoich właściwości. Ale może najłatwiej będzie to wyjaśnić inaczej... Nie jestem niezniszczalna. Mogę umrzeć, tak samo jak moi dziadkowie. Tyle, że różnica jest taka, że nie ze starości czy w walce, bo jestem długowieczna i odporna na rany oraz utratę krwi, jeżeli jest to spowodowane ciosem innej osoby. Ale nie na coś, co sama sobie zadaję. To dlatego mój ojciec zginął. Umarł, ponieważ tego chciał. Zrobił to z własnej, nieprzymuszonej woli, więc zostało to potraktowane jako świadoma decyzja. W skrócie; mogę umrzeć, jeżeli dobrowolnie poświęcę się za kogoś bądź popełnię samobójstwo - zamknęłam książkę, którą pokazywałam Sorciemu.
<Sorci?>
Od Sorciego Cd Mauvais
Łowy... Większość Venatorów je kocha, kocha ten szał, który ogarnia wszystkich podczas polowania. Oczywiście do pewnego stopnia da się kontrolować ten szał, jednakże jest to niezwykle trudne. Niedługo po wyjściu Mauvais wszyscy zaczęli zbierać się w największej z jaskiń. Wyznaczeni do pilnowania hellhoundów łowcy trzymali swoich podopiecznych na specjalnych łańcuchach. Obok mojego boku kroczył zaś dumnie największy i najgroźniejszy z piekielnych ogarów jaki jak na razie pojawił się na ziemi. Był niekwestionowanym przywódcą, przynajmniej do czasu gdy pojawi się następny i nie zabije go. Po jakimś czasie wszyscy byli już gotowi. Zawyłem głośno i ruszyliśmy. Tym razem naszym celem był dziki smok (dziki to znaczy pozbawiony woli i rozumu, bardzo niebezpieczny), który narobił sporych szkód w zachodnim namiestnictwie, zabił ponad pięćset osób a potem zapadł się pod ziemię. Hellhoundy od razu złapały trop i pognały w sobie tylko znanym kierunku a my za nimi. Po kilku dniach tropienia w końcu znaleźliśmy kryjówkę smoka. Wszystkich Venatorów zaczął ogarniać bojowy szał. Niestety smok okazał się bardzo trudnym przeciwnikiem i dopiero po kolejnym tygodniu udało nam się go w końcu zabić. Kiedy zwierzę w końcu padło a szał się ulotnił przystąpiłem do szacowania strat. Nie były one może zbyt poważne: kilka złamań, mnóstwo stłuczeń, zwichnięć i skręceń, poparzenia, wszelkiego rodzaju rany cięte, kłute, miażdżone, szarpane, całe szczęście nikt nie zginął ani nie ucierpiał na tyle poważnie by musieć zrezygnować z pracy. Ja sam również nie ustrzegłem się kilku urazów: dość poważnie wybiłem sobie bark, a do kolekcji moich blizn niewątpliwie dołączy kolejne pięć, które powstaną z ran na mojej piersi pozostawionych przez pazury smoka. Drobniejsze zranienia opatrzyliśmy na miejscu jednakże poważniejsze urazy musiały poczekać aż wrócimy do naszej siedziby. Ci z łowców, którzy nie ucierpieli w zbyt dużym stopniu zajęli się sprzątaniem: ze smoka zerwano skórę, wyrwano mu kły i odcięto szpony. Wtedy kilku łowców na co dzień zajmujących się rzeźnictwem odcięło mięso smoka od jego kości, po czym zapakowało do specjalnego magicznego worka bez dna. Po całym dniu pracy ciało smoka zniknęło tak jakby go nigdy nie było. W końcu po dwóch tygodniach wróciliśmy do Transylwanii. Lekarz nastawił mi bark i usztywnił go po czym zabronił mi przeciążać go przez najbliższe kilka miesięcy, przez najbliższy miesiąc zaś nie mogłem go używać wcale. Całe szczęście zaczynały się żniwa czyli czas, kiedy nie polujemy. Trzy kły, które zabrałem ze skarbca kazałem oprawić w srebro i zrobić z nich naszyjniki. Dwa oczywiście otrzymały moje żony, trzeci postanowiłem podarować Mauvais. Kiedy w końcu pozwolono mi opuścić zamek postanowiłem ją odwiedzić. Prze teleportowałem się do zamku dziewczyny, dokładniej do biblioteki gdzie udało mi się zastać królową.
- Witaj Mauvais. Przepraszam, że wcześniej Cię nie odwiedziłem ale miałem pewne problemy.- Powiedziałem wskazując na bark.
- Poza tym mam coś dla Ciebie.- Powiedziałem wyciągając z kieszeni pudełko z wisiorkiem z kła smoka.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
<Mauvais?>
- Witaj Mauvais. Przepraszam, że wcześniej Cię nie odwiedziłem ale miałem pewne problemy.- Powiedziałem wskazując na bark.
- Poza tym mam coś dla Ciebie.- Powiedziałem wyciągając z kieszeni pudełko z wisiorkiem z kła smoka.
- Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
<Mauvais?>
czwartek, 25 października 2018
Od Mauvais CD Sorciego
Pokręciłam głową, dając jednoznaczną odpowiedź na zadane pytanie.
- Oczywiście, że nie. Tak wygląda życie, nie będę się narzucać. Udanych łowów - powiedziałam na pożegnanie i natychmiast zniknęłam, aby dalej nie przeszkadzać w przygotowaniach. Cieszę się, że mogłam mu ostatecznie podziękować, chociaż to i tak nie oddale wszystkiego tego, co czuję.
Kiedy ponownie wylądowałam w mojej sypialni, pełna energii wybiegłam przez drzwi. Miałam ochotę zrobić dzisiaj coś produktywnego, nie ważne co.
- Hmm, co by tu zrobić... Raczej nikt mi nie pozwoli na jakiekolwiek prace wymagające wysiłku fizycznego, a nie będę przecież narzekać i wiercić dziury w brzuchu. Może po prostu poćwiczę trochę rzuty nożem albo strzały z łuku? - mruczałam do siebie, kiedy to mijałam kolejne korytarze w zamku, usiłując wydostać się na zewnątrz. Szybko skierowałam się do niewielkiego pokoiku, w sumie takiego magazynu, chwyciłam swój zestaw dwóch broni i wybiegłam przez otwarte drzwi zamku.
~*~
Nie wiem ile czasu minęło. Nie liczyłam jakoś specjalnie dni, a po prostu w biegu zapominałam czy coś wydarzyło się wczoraj czy przedwczoraj. Oczywiście, pamiętałam o obietnicy danej Sorciemu i nawet nie tykałam srebrnego dzwonka, który zajął swoje miejsce w szafce przy łóżku. Prawdopodobnie minęły dwa tygodnie, plus minus dwa dni. W międzyczasie szukałam informacji o ojcu i matce, o sposobie ich panowania czy innych takich. Znalazłam ponad dziesięć ksiąg, które opisują tamte czasu. Pochłaniałam lekturę za lekturą, z fascynacją czytając podczas ciemnych nocy, przy świetle świeczek.
- Bardzo pasjonująca historia - mruknęłam do siebie, kiedy skończyłam ostatni rozdział dwunastej i ostatniej kroniki. Ziewnęłam i zwinęłam się w kłębek przykrywając się pierzyną.
<Sorci?>
- Oczywiście, że nie. Tak wygląda życie, nie będę się narzucać. Udanych łowów - powiedziałam na pożegnanie i natychmiast zniknęłam, aby dalej nie przeszkadzać w przygotowaniach. Cieszę się, że mogłam mu ostatecznie podziękować, chociaż to i tak nie oddale wszystkiego tego, co czuję.
Kiedy ponownie wylądowałam w mojej sypialni, pełna energii wybiegłam przez drzwi. Miałam ochotę zrobić dzisiaj coś produktywnego, nie ważne co.
- Hmm, co by tu zrobić... Raczej nikt mi nie pozwoli na jakiekolwiek prace wymagające wysiłku fizycznego, a nie będę przecież narzekać i wiercić dziury w brzuchu. Może po prostu poćwiczę trochę rzuty nożem albo strzały z łuku? - mruczałam do siebie, kiedy to mijałam kolejne korytarze w zamku, usiłując wydostać się na zewnątrz. Szybko skierowałam się do niewielkiego pokoiku, w sumie takiego magazynu, chwyciłam swój zestaw dwóch broni i wybiegłam przez otwarte drzwi zamku.
~*~
Nie wiem ile czasu minęło. Nie liczyłam jakoś specjalnie dni, a po prostu w biegu zapominałam czy coś wydarzyło się wczoraj czy przedwczoraj. Oczywiście, pamiętałam o obietnicy danej Sorciemu i nawet nie tykałam srebrnego dzwonka, który zajął swoje miejsce w szafce przy łóżku. Prawdopodobnie minęły dwa tygodnie, plus minus dwa dni. W międzyczasie szukałam informacji o ojcu i matce, o sposobie ich panowania czy innych takich. Znalazłam ponad dziesięć ksiąg, które opisują tamte czasu. Pochłaniałam lekturę za lekturą, z fascynacją czytając podczas ciemnych nocy, przy świetle świeczek.
- Bardzo pasjonująca historia - mruknęłam do siebie, kiedy skończyłam ostatni rozdział dwunastej i ostatniej kroniki. Ziewnęłam i zwinęłam się w kłębek przykrywając się pierzyną.
<Sorci?>
środa, 24 października 2018
Od Sorciego Cd Mauvais
Uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową.
- Cieszę się, że mogłem Ci pomóc.- Uśmiechnąłem się po raz wtóry po czym przemieniłem się w moją pół wilczą, pół ludzką postać. Mauvais przyglądała mi się zaintrygowana. Sięgnąłem na do leżącej na ziemi torby z której wyjąłem kilka pasów. Pierwszy przypiąłem do uda, zawieszając na nim pochwę sztyletu. Podobnie poczyniłem z kolejnymi trzema z których jeden wylądował na drugim udzie a pozostałe na obu łydkach. Kolejne pasy przymocowałem do ramion oraz pleców. Po chwili we wszystkie pochwy zacząłem wkładać srebrne sztylety, do tych na plecach włożyłem dwa miecze. Po chwili do brzucha przymocowałem ostatni pas, do którego przytwierdziłem moje bicze.
- Wybacz mi Mauvais jednakże chyba dzisiaj nie będziemy mogli porozmawiać zbyt długo. Wyruszamy na łowy i prosiłbym Cię żebyś nie używała dzwonka, który Ci dałem przez najbliższe dwa, trzy tygodnie jeśli, nie będzie to absolutnie konieczne. Przykro mi, że nie będziemy mogli rozmawiać, jednakże muszę robić to, co muszę.- Powiedziałem po czym sięgnąłem po wiszący nieopodal łańcuch.
- Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie.
<Mauvais?>
- Cieszę się, że mogłem Ci pomóc.- Uśmiechnąłem się po raz wtóry po czym przemieniłem się w moją pół wilczą, pół ludzką postać. Mauvais przyglądała mi się zaintrygowana. Sięgnąłem na do leżącej na ziemi torby z której wyjąłem kilka pasów. Pierwszy przypiąłem do uda, zawieszając na nim pochwę sztyletu. Podobnie poczyniłem z kolejnymi trzema z których jeden wylądował na drugim udzie a pozostałe na obu łydkach. Kolejne pasy przymocowałem do ramion oraz pleców. Po chwili we wszystkie pochwy zacząłem wkładać srebrne sztylety, do tych na plecach włożyłem dwa miecze. Po chwili do brzucha przymocowałem ostatni pas, do którego przytwierdziłem moje bicze.
- Wybacz mi Mauvais jednakże chyba dzisiaj nie będziemy mogli porozmawiać zbyt długo. Wyruszamy na łowy i prosiłbym Cię żebyś nie używała dzwonka, który Ci dałem przez najbliższe dwa, trzy tygodnie jeśli, nie będzie to absolutnie konieczne. Przykro mi, że nie będziemy mogli rozmawiać, jednakże muszę robić to, co muszę.- Powiedziałem po czym sięgnąłem po wiszący nieopodal łańcuch.
- Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie.
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
Wierz w siebie... Słowa, które są banalne, jednak potrafiły mnie trochę unieść na duchu. Otarłam oczy przegubem ręki i uśmiechnęłam się ciepło do Sorciego.
- Dziękuję... Jesteś dobrym słuchaczem, to się ceni w dzisiejszych czasach. Postaram się znaleźć inne informacje na temat czasów panowania moich rodziców - pochyliłam się lekko do przodu, chcąc pokazać moją wdzięczność - Myślę, że musisz już iść, nie chciałabym przeszkodzić ci w codziennych obowiązkach - powiedziałam, gdy się wyprostowałam. Sorci również się do mnie uśmiechnął, jednocześnie zamykając oczy przygotowując się do teleportacji.
- I mimo, że bolało... Dziękuję, że mi to pokazałeś, a raczej umożliwiłeś mi zobaczenie tego - uniosłam do góry dłoń, którą chwilę później pomachałam na pożegnanie. Mam tylko nadzieję, że mnie słyszał, bo dosłownie ułamek sekundy później zniknął, a ostatnim śladem po jego obecności tutaj był drobny podmuch wiatru, który poczułam na skórze. Westchnęłam głęboko i odwróciłam się w stronę mojego łóżka, do którego chwilę potem weszłam i zakopałam się w miękkich poszewkach i poduszkach. Może czas w końcu kogoś posłuchać i zacząć wierzyć w to, że sobie poradzę? Że podołam zadaniu, jakie na mnie nałożono. Powoli przymknęłam oczy, ale przed tym zdążyłam jeszcze ułożyć sobie w głowie moją myśl, według której będę postępować podczas mojego panowania.
~*~
Zmiana planów. Postanowiłam przetransportować się do Transylwanii. Nie powinno być trudne odnaleźć Sorciego, bardziej obawiam się, żeby nie pomyślał, że jestem natrętną dziewczynką, która wpycha się między niego, a jego życie. Przecież to przeciwko mojej myśli przewodniej. Ale raczej mała wizyta nie powinna zaszkodzić, zwłaszcza taka kilkuminutowa.
~*~
Rzeczywiście, nie było to skomplikowane. Okazało się, że trafiłam najbliżej jak się da. Niedaleko siedziby Venatorów. Raźnym krokiem skierowałam się do środka. Od razu mnie zauważono, wszyscy, więc można się domyślić, że Sorci również.
- Mauvais? - zapytał lekko zdziwiony, a ja pokiwałam energicznie głową.
- Pomyślałam, że cię odwiedzę, tak na kilka minut. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... - wolałam się upewnić zanim strzelę jakąś gafę. Mężczyzna pokręcił głową.
- Widzę, że jesteś dzisiaj w humorze - stwierdził jeszcze bardziej zdziwiony. Przecież oboje pamiętamy, co się stało wczoraj. Zamyśliłam się na chwilę, aby ułożyć sobie w głowie odpowiedź.
- Wiesz... twoje słowa mnie pocieszyły. A poza tym postanowiłam częściej okazywać swoje uczucia. Okazuje się, że to nie jest wcale takie trudne, a raczej wychodzi mi na dobre, nieprawdaż? Poza tym, w końcu znalazłam zdanie, według którego będę postępować. I myślę, że właśnie tego chcieliby moi rodzice, abym znalazła coś dla siebie ważnego, jakiś cel, zdanie czy tak dalej - Sorci popatrzył na mnie wyczekująco dając mi znak, abym kontynuowała - Po prostu żyj i daj żyć innym
<Sorci?>
- Dziękuję... Jesteś dobrym słuchaczem, to się ceni w dzisiejszych czasach. Postaram się znaleźć inne informacje na temat czasów panowania moich rodziców - pochyliłam się lekko do przodu, chcąc pokazać moją wdzięczność - Myślę, że musisz już iść, nie chciałabym przeszkodzić ci w codziennych obowiązkach - powiedziałam, gdy się wyprostowałam. Sorci również się do mnie uśmiechnął, jednocześnie zamykając oczy przygotowując się do teleportacji.
- I mimo, że bolało... Dziękuję, że mi to pokazałeś, a raczej umożliwiłeś mi zobaczenie tego - uniosłam do góry dłoń, którą chwilę później pomachałam na pożegnanie. Mam tylko nadzieję, że mnie słyszał, bo dosłownie ułamek sekundy później zniknął, a ostatnim śladem po jego obecności tutaj był drobny podmuch wiatru, który poczułam na skórze. Westchnęłam głęboko i odwróciłam się w stronę mojego łóżka, do którego chwilę potem weszłam i zakopałam się w miękkich poszewkach i poduszkach. Może czas w końcu kogoś posłuchać i zacząć wierzyć w to, że sobie poradzę? Że podołam zadaniu, jakie na mnie nałożono. Powoli przymknęłam oczy, ale przed tym zdążyłam jeszcze ułożyć sobie w głowie moją myśl, według której będę postępować podczas mojego panowania.
~*~
Zmiana planów. Postanowiłam przetransportować się do Transylwanii. Nie powinno być trudne odnaleźć Sorciego, bardziej obawiam się, żeby nie pomyślał, że jestem natrętną dziewczynką, która wpycha się między niego, a jego życie. Przecież to przeciwko mojej myśli przewodniej. Ale raczej mała wizyta nie powinna zaszkodzić, zwłaszcza taka kilkuminutowa.
~*~
Rzeczywiście, nie było to skomplikowane. Okazało się, że trafiłam najbliżej jak się da. Niedaleko siedziby Venatorów. Raźnym krokiem skierowałam się do środka. Od razu mnie zauważono, wszyscy, więc można się domyślić, że Sorci również.
- Mauvais? - zapytał lekko zdziwiony, a ja pokiwałam energicznie głową.
- Pomyślałam, że cię odwiedzę, tak na kilka minut. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... - wolałam się upewnić zanim strzelę jakąś gafę. Mężczyzna pokręcił głową.
- Widzę, że jesteś dzisiaj w humorze - stwierdził jeszcze bardziej zdziwiony. Przecież oboje pamiętamy, co się stało wczoraj. Zamyśliłam się na chwilę, aby ułożyć sobie w głowie odpowiedź.
- Wiesz... twoje słowa mnie pocieszyły. A poza tym postanowiłam częściej okazywać swoje uczucia. Okazuje się, że to nie jest wcale takie trudne, a raczej wychodzi mi na dobre, nieprawdaż? Poza tym, w końcu znalazłam zdanie, według którego będę postępować. I myślę, że właśnie tego chcieliby moi rodzice, abym znalazła coś dla siebie ważnego, jakiś cel, zdanie czy tak dalej - Sorci popatrzył na mnie wyczekująco dając mi znak, abym kontynuowała - Po prostu żyj i daj żyć innym
<Sorci?>
wtorek, 23 października 2018
Od Sorciego Cd Mauvais
Wizje przeszłości, które sam przywoływałem zazwyczaj mnie dość mocno wyczerpywały, zwłaszcza, jeśli nie byłem związany więzami krwi z osobami, których przeszłość chcę zobaczyć. Dodatkowo kiedy chciałem jeszcze pokazać wizję innym osobom moje wyczerpanie rosło. Tak było i tym razem: wizja śmierci rodziców Mauvais wyczerpała mnie jednak nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Kiedy dziewczyna zakończyła wizję opadłem ciężko na krzesło na którym siedziałem i zacząłem ciężko oddychać, moje ciało zaś oblał zimny pot. To było straszne, tym bardziej, że niestety odczuwałem to samo co osoby w mojej wizji: ból, żal, cierpienie i wszystko inne co czuli rodzice Mauvais. Czułem żal jej ojca po śmierci żony i to jak bardzo cierpiał zakładając na szyję pętlę. Nie chciał zostawiać córki, jednakże nie wyobrażał sobie życia bez ukochanej. Potarłem szyję by pozbyć się wrażenia zaciskającej się na niej pętli.
- Mauvais... Twoi rodzice Cię kochali. Ojciec nie chciał Cię zostawić jednakże nie wyobrażał sobie życia bez żony. Ból go przerósł. Nie obwiniaj go o nic. Wiedział, że będziesz wspaniałą królową, ja też to wiem. Podnieś głowę i żyj.- Powiedziałem i położyłem moją dłoń na jej dłoni. Mauvais otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Dobrze się czujesz?- Zapytała przyglądając mi się.
- Tak, nic mi nie będzie, nie przejmuj się.- Powiedziałem by ją uspokoić. Co prawda nie była to do końca prawda ale nie zamierzałem jej martwić. Doskonale wiedziałem, że jestem przerażająco blady ale wiedziałem, że raczej powinno mi to przejść.
- Wierz w siebie. Twoi rodzice w Ciebie wierzyli więc nie zawiedź ich.
<Mauvais?>
- Mauvais... Twoi rodzice Cię kochali. Ojciec nie chciał Cię zostawić jednakże nie wyobrażał sobie życia bez żony. Ból go przerósł. Nie obwiniaj go o nic. Wiedział, że będziesz wspaniałą królową, ja też to wiem. Podnieś głowę i żyj.- Powiedziałem i położyłem moją dłoń na jej dłoni. Mauvais otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Dobrze się czujesz?- Zapytała przyglądając mi się.
- Tak, nic mi nie będzie, nie przejmuj się.- Powiedziałem by ją uspokoić. Co prawda nie była to do końca prawda ale nie zamierzałem jej martwić. Doskonale wiedziałem, że jestem przerażająco blady ale wiedziałem, że raczej powinno mi to przejść.
- Wierz w siebie. Twoi rodzice w Ciebie wierzyli więc nie zawiedź ich.
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
Chwilę z życia rodziców, którą chcę zobaczyć... Chciałabym wiedzieć dlaczego ich straciłam. Czas, kiedy ich los był już przesądzony. Resztę znajdę w kronikach, wyciągnę to z umysłu ludzi na dworze. Po prostu chcę zobaczyć ostatni dzień ich życia, zobaczyć jak to się stało, że nie ma ich dzisiaj przy mnie.
- Chcę zobaczyć dzień, w którym zginęli - wyszeptałam to siebie w myślach, kiedy to obraz przed moimi oczami zaczynał się zmieniać. Nie wiedziałam już mojej sypialni, a ciemnoczerwoną mgłę, która powoli przeistaczała się w znany mi pokój. Na początku widok był niewyraźny, ale powoli kontury zaczęły się wyostrzać. I po chwili ujrzałam scenę, która tak bardzo chciałam zobaczyć. Dowód tego, że Nemes Hasan kochał moją matkę nad życie. Kochał ją do końca, nawet wtedy, kiedy do jej spoconej twarzy przyklejały się ciemno różowe włosy, kiedy walczyła o każdy oddech, aby móc w końcu w spokoju wyzionąć ducha i opaść na jedwabną poduszkę. Rozpacz emanowała w powietrzu, można było ją zobaczyć gołym okiem, każdy by zobaczył jak były król cierpi. I wtedy scena się zmieniła. Domyślam się, że to ostatnia noc z życia mojego ojca... Jedynym źródłem światła był księżyc, ale i tak mogłam zobaczyć co się tutaj działo. Ojciec, mój własny ojciec, wisiał nieżywy około metra nad ziemią. Mimo wszystko było to o wiele bardziej bolesne niż widok umierającej matki. Mimowolnie pozwoliłam, aby na moich policzkach pojawiły się mokre ślady po łzach.
- Chcę wrócić... - wyszeptałam zamykając oczy i potrząsając głową - Chcę wrócić! - krzyknęłam zrozpaczonym tonem i usłyszałam jak obraz z przeszłości rozbija się na tysiące kawałków, zupełnie jakby było zrobione ze szkła. Dźwięk tłuczonej porcelanowej zastawy stołowej sprawił, że znowu wokół mnie pojawiła się ciemnoczerwona mgła, a po sekundzie poczułam, że znowu siedzę na krześle. Oczy miałam zamknięte, twarz zasłoniłam rękami, a łokcie oparłam na udach. Siedziałam i nie ruszałam się, po prostu nie miałam na to ochoty.
<Sorci?>
- Chcę zobaczyć dzień, w którym zginęli - wyszeptałam to siebie w myślach, kiedy to obraz przed moimi oczami zaczynał się zmieniać. Nie wiedziałam już mojej sypialni, a ciemnoczerwoną mgłę, która powoli przeistaczała się w znany mi pokój. Na początku widok był niewyraźny, ale powoli kontury zaczęły się wyostrzać. I po chwili ujrzałam scenę, która tak bardzo chciałam zobaczyć. Dowód tego, że Nemes Hasan kochał moją matkę nad życie. Kochał ją do końca, nawet wtedy, kiedy do jej spoconej twarzy przyklejały się ciemno różowe włosy, kiedy walczyła o każdy oddech, aby móc w końcu w spokoju wyzionąć ducha i opaść na jedwabną poduszkę. Rozpacz emanowała w powietrzu, można było ją zobaczyć gołym okiem, każdy by zobaczył jak były król cierpi. I wtedy scena się zmieniła. Domyślam się, że to ostatnia noc z życia mojego ojca... Jedynym źródłem światła był księżyc, ale i tak mogłam zobaczyć co się tutaj działo. Ojciec, mój własny ojciec, wisiał nieżywy około metra nad ziemią. Mimo wszystko było to o wiele bardziej bolesne niż widok umierającej matki. Mimowolnie pozwoliłam, aby na moich policzkach pojawiły się mokre ślady po łzach.
- Chcę wrócić... - wyszeptałam zamykając oczy i potrząsając głową - Chcę wrócić! - krzyknęłam zrozpaczonym tonem i usłyszałam jak obraz z przeszłości rozbija się na tysiące kawałków, zupełnie jakby było zrobione ze szkła. Dźwięk tłuczonej porcelanowej zastawy stołowej sprawił, że znowu wokół mnie pojawiła się ciemnoczerwona mgła, a po sekundzie poczułam, że znowu siedzę na krześle. Oczy miałam zamknięte, twarz zasłoniłam rękami, a łokcie oparłam na udach. Siedziałam i nie ruszałam się, po prostu nie miałam na to ochoty.
<Sorci?>
Od Sorciego CD Mauvais
Uśmiechnąłem się lekko i położyłem dłoń na jej dłoni.
- Niech sobie porównują Cię do kogo chcą. Nie przejmuj się tym i żyj, po prostu żyj, tak jak chcesz żyć.- Powiedziałem po czym pociągnąłem ją za sobą.
- Dobra idziemy.- Powiedziałem po czym teleportowałem nas do biblioteki na zamku Mauvais.
- To najlepsze miejsce do znalezienia informacji. Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś o panowaniu ojca zacznij szukać tutaj. Jeśli nie znajdziesz tego, co Cię interesuje tutaj, przeniesiesz się do biblioteki w Valahii. Tam na pewno znajdziesz to czego chcesz.- Powiedziałem po czym usiadłem na stojącym obok krześle.
- Zanim jednak do tego przejdziemy spróbujemy czegoś innego. Chwyć mnie za rękę i wyobraź sobie moment z życia rodziców, który chcesz zobaczyć.- Powiedziałem po czy wyciągnąłem dłoń do dziewczyny. Mauvais chwyciła mnie za dłoń i skupiła się. Ja sam zaś zamknąłem oczy i uaktywniłem moc pozwalającą mi zobaczyć przeszłość.
- Skup się i pamiętaj, że to już się wydarzyło. Nie możesz zmienić przeszłości.- Wyszeptałem do dziewczyny. Po czym otworzyłem portal do przeszłości.
<Mauvais?>
- Niech sobie porównują Cię do kogo chcą. Nie przejmuj się tym i żyj, po prostu żyj, tak jak chcesz żyć.- Powiedziałem po czym pociągnąłem ją za sobą.
- Dobra idziemy.- Powiedziałem po czym teleportowałem nas do biblioteki na zamku Mauvais.
- To najlepsze miejsce do znalezienia informacji. Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś o panowaniu ojca zacznij szukać tutaj. Jeśli nie znajdziesz tego, co Cię interesuje tutaj, przeniesiesz się do biblioteki w Valahii. Tam na pewno znajdziesz to czego chcesz.- Powiedziałem po czym usiadłem na stojącym obok krześle.
- Zanim jednak do tego przejdziemy spróbujemy czegoś innego. Chwyć mnie za rękę i wyobraź sobie moment z życia rodziców, który chcesz zobaczyć.- Powiedziałem po czy wyciągnąłem dłoń do dziewczyny. Mauvais chwyciła mnie za dłoń i skupiła się. Ja sam zaś zamknąłem oczy i uaktywniłem moc pozwalającą mi zobaczyć przeszłość.
- Skup się i pamiętaj, że to już się wydarzyło. Nie możesz zmienić przeszłości.- Wyszeptałem do dziewczyny. Po czym otworzyłem portal do przeszłości.
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
O nie, nie, nie, nie. I po co ja dzwoniłam tym cholernym dzwonkiem, co? Oczywiście zachciało mi się gadać z kimś rano i nie mogło to zaczekać przynajmniej do południa. Czasami jestem głupsza od bezmózgiego przedmiotu.
- P-poczekaj! Wyjdę i zaczekam za drzwiami, a ty na spokojnie się ubierzesz, dobrze? W sumie nie masz tego no... wyboru, raczej nie pozwoliłabym na to, żebyś musiał chodzić po jakichś zakamarkach zamku - zaczęłam mówić bez ładu i składu. Kurde, Mauvais, zazwyczaj kiedy musisz, potrafisz powiedzieć sensownie więcej niż trzy słowa na krzyż. Nacisnęłam klamkę i wybiegłam z mojego pokoju. W tym samym momencie co przekroczyłam próg zatrzasnęłam drzwi i oparłam się plecami o ścianę osiem centymetrów dalej. To... to nie było coś, na co byłam przegotowaną i raczej nigdy nie będę na coś takiego przygotowana. Po prostu to było... szokujące. Szokujące i niezręczne zarazem. Zamknęłam oczy i zakryłam dłonią czoło, na którym ręka zatrzymała się tylko przez kilka sekund. Odgarnęłam sobie włosy z oczu i bezwładnie opuściłam rękę, która z cichym hukiem uderzyła o ścianę za mną. Popatrzyłam kątem oka na klamkę, która chwilę później opadła, a potem drzwi całkowicie się otworzyły. W progu stanął Sorci, ubrany, dodatkowo wyglądający jakby dopiero co tutaj się pojawił. Żadnych charakterystycznych emocji na twarzy, więc odczytałam to jako dobry znak. Weszłam do pokoju że spuszczonym wzrokiem, później od razu kierując się w stronę krzesła przy stoliku, który stał w kącie komnaty. Kiedy na nim usiadłam, wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam! Wiem, że powiedziałeś, że mogę zadzwonić kiedy chce, ale odnoszę wrażenie, że nie powinnam cię wzywać tak wcześnie. Powinnam była się domyślić, że najprawdopodobniej śpisz albo coś, ale niestety, egoizm u mnie wziął górę w tym momencie. Odczuwałam wielką potrzebę porozmawiania z kimś kto potrafi mnie wysłuchać, bo pewnie jak każdy władca przeżywam rozterki. Cóż, skoro już tu jesteś to może powinnam od razu przejść do rzeczy. W skrócie chodzi o to... Mam wrażenie, po prostu to czuję, że coś robię nie tak. Coś, chociaż nie wiem co, idzie mi źle, powoduje to niezadowolenie i pewnie przez to zwracają się do mnie... Chłodniej niż zazwyczaj. Początkowo myślałam, że to chodzi o to, że często podróżuję, ale szybko wybito mi ten pomysł z głowy. Teraz sądzę, że porówują mnie to mojego ojca. Pewnie on zrobił coś, czego ja zrobić nie chce, bądź nie jestem w stanie. Ale nikt nie chce mi powiedzieć co to jest, a sama z nim porozmawiać, jak wiesz, nie mogę. I reasumując; sądzę, że jestem złym władcą, źle panuję nad ludem, mam źle pomysły i złe decyzje podejmuję. Wiem, że to trochę błahy powód, aby zawracać ci głowę, ale musiałam się komuś wygadać. Dziękuję ci za wysłuchanie mnie do końca - zakończyłam wpatrując się tępo w krzesło przede mną.
<Sorci?>
- P-poczekaj! Wyjdę i zaczekam za drzwiami, a ty na spokojnie się ubierzesz, dobrze? W sumie nie masz tego no... wyboru, raczej nie pozwoliłabym na to, żebyś musiał chodzić po jakichś zakamarkach zamku - zaczęłam mówić bez ładu i składu. Kurde, Mauvais, zazwyczaj kiedy musisz, potrafisz powiedzieć sensownie więcej niż trzy słowa na krzyż. Nacisnęłam klamkę i wybiegłam z mojego pokoju. W tym samym momencie co przekroczyłam próg zatrzasnęłam drzwi i oparłam się plecami o ścianę osiem centymetrów dalej. To... to nie było coś, na co byłam przegotowaną i raczej nigdy nie będę na coś takiego przygotowana. Po prostu to było... szokujące. Szokujące i niezręczne zarazem. Zamknęłam oczy i zakryłam dłonią czoło, na którym ręka zatrzymała się tylko przez kilka sekund. Odgarnęłam sobie włosy z oczu i bezwładnie opuściłam rękę, która z cichym hukiem uderzyła o ścianę za mną. Popatrzyłam kątem oka na klamkę, która chwilę później opadła, a potem drzwi całkowicie się otworzyły. W progu stanął Sorci, ubrany, dodatkowo wyglądający jakby dopiero co tutaj się pojawił. Żadnych charakterystycznych emocji na twarzy, więc odczytałam to jako dobry znak. Weszłam do pokoju że spuszczonym wzrokiem, później od razu kierując się w stronę krzesła przy stoliku, który stał w kącie komnaty. Kiedy na nim usiadłam, wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam! Wiem, że powiedziałeś, że mogę zadzwonić kiedy chce, ale odnoszę wrażenie, że nie powinnam cię wzywać tak wcześnie. Powinnam była się domyślić, że najprawdopodobniej śpisz albo coś, ale niestety, egoizm u mnie wziął górę w tym momencie. Odczuwałam wielką potrzebę porozmawiania z kimś kto potrafi mnie wysłuchać, bo pewnie jak każdy władca przeżywam rozterki. Cóż, skoro już tu jesteś to może powinnam od razu przejść do rzeczy. W skrócie chodzi o to... Mam wrażenie, po prostu to czuję, że coś robię nie tak. Coś, chociaż nie wiem co, idzie mi źle, powoduje to niezadowolenie i pewnie przez to zwracają się do mnie... Chłodniej niż zazwyczaj. Początkowo myślałam, że to chodzi o to, że często podróżuję, ale szybko wybito mi ten pomysł z głowy. Teraz sądzę, że porówują mnie to mojego ojca. Pewnie on zrobił coś, czego ja zrobić nie chce, bądź nie jestem w stanie. Ale nikt nie chce mi powiedzieć co to jest, a sama z nim porozmawiać, jak wiesz, nie mogę. I reasumując; sądzę, że jestem złym władcą, źle panuję nad ludem, mam źle pomysły i złe decyzje podejmuję. Wiem, że to trochę błahy powód, aby zawracać ci głowę, ale musiałam się komuś wygadać. Dziękuję ci za wysłuchanie mnie do końca - zakończyłam wpatrując się tępo w krzesło przede mną.
<Sorci?>
Od Sorciego Cd Mauvais
Ruszyłem w stronę zamku a po chwili wszedłem do przestronnego holu. W tym samym momencie z schodów zaczęły schodzić moje żony. Satine uśmiechnęła się i przyspieszyła kroku. Roxane tymczasem przyglądała mi się ze smutkiem prowadząc za rękę małego Dunmore'a.
- Witaj Satine.- Powitałem żonę po czym pocałowałem ją. W tym samym momencie Dunmore wyrwał się Roxane i podbiegł do mnie po czym wskoczył mi w ramiona. Powitałem przybranego syna, który natychmiastowo po powitaniu uciekł do swojego pokoju. Roxane tymczasem podeszła do mnie powoli i cmoknęła mnie jedynie w policzek.
- Coś się stało?- Zapytałem spoglądając na obie kobiety.
- Roxane wpadła w melancholię.- Wyjaśniła Satine przytulając siostrę. Satine i Roxane były siostrami- dokładniej rzecz ujmując bliźniaczkami. Miały jeszcze trzecią siostrę - Poison. Moja szwagierka również mieszkała na moim zamku jednakże zazwyczaj nie zaprzątała sobie głowy moimi przyjazdami do zamku.
- Nie przejmuj się skarbie. Za kilka dni mi przejdzie.- Powiedziała Roxane po czym ruszyła za Dunmorem.
- Może spędzimy dzisiaj noc razem?- Zapytała Satine przytulając się do mnie.
- Stęskniłem się za tobą.- Wyznałem po czym ruszyliśmy do naszej sypialni.
- Kocham Cię... - Wyszeptałem po czym pocałowałem ją namiętnie. Chwilę później wylądowaliśmy w łóżku. Następnego dnia obudziłem się dość wcześnie. Nagle w powietrzu usłyszałem dźwięk dzwonka. Momentalnie poderwałem się do pionu. Zdążyłem jedynie wciągnąć na siebie bieliznę, złapać koszulę i spodnie po czym niezależnie od mojej woli zostałem prze teleportowany do pokoju Mauvais. Oczywiście zapomniałem jej powiedzieć, że po użyciu dzwonka zostaję teleportowany do miejsca jej pobytu tak jak stoję, co może być czasem niezbyt komfortowe. Właśnie w takiej sytuacji właśnie się znaleźliśmy.
- Cześć Mauvais... Wybacz mi mój strój ale no cóż... Hmm...- Ciężko było wytłumaczyć mój strój.
- Chciałaś pogadać? Jeśli tak, to mogę się gdzieś ubrać?- Zapytałem spoglądając na nią.
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
Kiedy Sorci zniknął jeszcze przez kilka następnych sekund wpatrywałam się w miejsce, w którym przed chwilą stał. W tym momencie było ono oświetlone przez delikatne, ciepłe światło lampy, która stała na niewielkiej komódce przy moim łóżku. Powoli do niej podeszłam i zgasiłam ostatnie źródło sztucznego światła w mojej komnacie. Potem szybko przebrałam swoj codzieny stroj, na ten, który zazwyczaj ubieram do spania. Byłam lekko przytłoczona ostatnimi wydarzeniami i tym, że właśnie powiedziałam komuś, kogo znam ledwie dwa dni, historię, którą znałam tylko ja. Otworzyłam się przez Sorcim bardziej niż przed kimkolwiek innym. Usiadłam na miękkim materacu, oparłam się plecami o czarną poduszkę i naciągnęłam czarno-czerwoną kołdrę na nogi. Przez okno wpadało księżycowe światło, które w zupełności mi wystarczało, zwłaszcza, że odbijało się ono od srebrzystego dzwoneczka. Z fascynacją zaczęłam oglądać zdobienia, które były na nim wygrawerowane, jednocześnie bardzo uważając, żeby nie zadzwonić, bo to by było w sumie bez sensu. Ziewnęłam delikatnie przysłaniając usta ręką, a potem zjechałam po poduszce, na tyle, żebym mogła spokojnie usnąć. Chowając dzwonek pod poduszkę, ułożyłam się wygodniej i zamknęłam oczy, oddając się fantastycznej krainie objęć Morfeusza.
~*~
Nie mam pojęcia ile spałam, ale gdy się obudziłam słońce świeciło już nadzwyczaj mocno. Mimowolnie wsunęłam rękę pod głowę, próbując wymacać zimny, metalowy przedmiot. Po kilkunastu sekundach w końcu mi się to udało, więc usiadłam dokładnie tak, jak wcześniejszego wieczoru. Nie wiem czemu, nie wiem jak ani nie wiem po co, ale odczuwałam wielką potrzebę porozmawiania z kimś. Na nieznany mi temat, po prostu czułam, że jest mi to potrzebne.
- Sorci... - wyszeptałam uprzednio poruszając srebrnym przedmiotem, który trzymałam w dłoni.
<Sorci?>
~*~
Nie mam pojęcia ile spałam, ale gdy się obudziłam słońce świeciło już nadzwyczaj mocno. Mimowolnie wsunęłam rękę pod głowę, próbując wymacać zimny, metalowy przedmiot. Po kilkunastu sekundach w końcu mi się to udało, więc usiadłam dokładnie tak, jak wcześniejszego wieczoru. Nie wiem czemu, nie wiem jak ani nie wiem po co, ale odczuwałam wielką potrzebę porozmawiania z kimś. Na nieznany mi temat, po prostu czułam, że jest mi to potrzebne.
- Sorci... - wyszeptałam uprzednio poruszając srebrnym przedmiotem, który trzymałam w dłoni.
<Sorci?>
Od Sorciego Cd Mauvais
Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na nią.
- Oboje znamy pewne swoje sekrety. Chyba więc chociaż trochę sobie ufamy.- Powiedziałem po czym wyjrzałem przez okno. Robiło się późno, zapadał już zmierzch.
- Chyba powinnaś wracać do domu. Pozwól, że Cię odprowadzę.- Powiedziałem i podałem jej ramię, które ona chwyciła. Teleportowałem nas do zamku królewskiego w Syntherii, dokładniej do pokoju Mauvais. Trzeba było się zbierać do domu, gdyby ktoś zauważył mnie w prywatnym pokoju królowej mógłby przecież pomyśleć nie wiadomo co a ja wolałem unikać skandali, nie byłem Donovanem, który je uwielbiał.
- Jeśli chciałabyś się ze mną spotkać albo potrzebowałabyś pomocy wyszeptaj przy dzwonku moje imię a później nim zadzwoń. Zawsze się zjawię nieważne co bym robił ani gdzie byś była. Do zobaczenia w przyszłości.- Powiedziałem podając dziewczynie srebrny dzwonek po czym ukłoniłem się i wróciłem do Valahii, dokładniej rzecz ujmując do mojego zamku w Transylwanii.
<Mauvais?>
- Oboje znamy pewne swoje sekrety. Chyba więc chociaż trochę sobie ufamy.- Powiedziałem po czym wyjrzałem przez okno. Robiło się późno, zapadał już zmierzch.
- Chyba powinnaś wracać do domu. Pozwól, że Cię odprowadzę.- Powiedziałem i podałem jej ramię, które ona chwyciła. Teleportowałem nas do zamku królewskiego w Syntherii, dokładniej do pokoju Mauvais. Trzeba było się zbierać do domu, gdyby ktoś zauważył mnie w prywatnym pokoju królowej mógłby przecież pomyśleć nie wiadomo co a ja wolałem unikać skandali, nie byłem Donovanem, który je uwielbiał.
- Jeśli chciałabyś się ze mną spotkać albo potrzebowałabyś pomocy wyszeptaj przy dzwonku moje imię a później nim zadzwoń. Zawsze się zjawię nieważne co bym robił ani gdzie byś była. Do zobaczenia w przyszłości.- Powiedziałem podając dziewczynie srebrny dzwonek po czym ukłoniłem się i wróciłem do Valahii, dokładniej rzecz ujmując do mojego zamku w Transylwanii.
<Mauvais?>
poniedziałek, 22 października 2018
Od Mauvais CD Sorciego
Kiedy wylądowałam ponownie na zamku w Valahii prawie natychmiast zorientowałam się, że nie jestem w sali tronowej, a w jakimś innym pokoju, prawdopodobnie nawet w tym samym zamku. Zaciekawiona rozglądnęłam się po komnacie.
- Jeszcze raz przepraszam, że musiałaś to widzieć... - powiedział ponownie Sorci, a ton jego głosu wskazywał na to, że jest sfrustrowany, a nawet lekko zdenerwowany. Wzruszyłam ramionami przybierając obojętny wyraz twarzy.
- To był twój obowiązek, a życie polega na wykonywaniu swoich obowiązków i zadań na nas nałożonych - odparłam krótko, jednocześnie kierując swoje kroki w stronę pokaźnego okna, z którego można było zobaczyć duża część miasta i nawet pewne tereny zielone. Oparłam swoją głowę na framudze, wpatrując się w lekko zamglony obraz, który miałam okazję podziwiać przez szybę - Poza tym... to nie był pierwszy raz kiedy obcowałam ze śmiercią. Myślę, że już się przyzwyczaiłam do tego, że niektórzy muszą umrzeć, bo taki był plan, bądź stanowią zagrożenie dla innych. Przecież lepiej, żeby zginął jeden, a nie setki, prawda? A przynajmniej ja tak myślę, mimo, że nigdy tego nie sprawdzę. Nauczyłam się, że kiedy bardzo chce o czymś wiedzieć to zazwyczaj ten fakt rani rani mnie bardziej niż cokolwiek innego... Tak było z... - zawiesiłam się na chwilę, ale moment później dokończyłam - moimi rodzicami. Ehehe~, pamiętam, że bardzo chciałam się dowiedzieć dlaczego nie ma ich tutaj że mną, dlaczego nie mogę porozmawiać z matką, albo nauczyć się czegoś od ojca. I ta wiedza przyszła. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, nie wiem dlaczego, ale przyszła. Pewnego dnia, znienacka, kompletnie mnie zaskakując. W dodatku było to tak bardzo dla mnie bolesne, że nie potrafiłam się uśmiechnąć, pamiętam to jak dziś. Przez trzy dni siedziałam w pokoju, nie wychodziłam, nie jadłam, nie piłam. Nie miałam na to siły, myślałam tylko o matce i ojcu, dlaczego to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Dlaczego matka umarła, a czemu ojciec zapomniał o mnie i przejmował się sobą tak bardzo, że postanowił popełnić samobójstwo. Nadal tego nie rozumiem, ale mam świadomość, że i on, i mama są w lepszym miejscu - zakończyłam głęboko wzdychając i szybko mrugając oczami, żeby przypadkiem się nie rozkleić przy mężczyźnie.
- Dlaczego mi to powiedziałaś? - zapytaj podchodząc do mnie i również wpatrując się przez okno.
- Prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego ty powiedziałeś mi o swojej matce, o swojej mocy i o czymś, o czym wie niewielu, a może nawet nikt.
<Sorci?>
- Jeszcze raz przepraszam, że musiałaś to widzieć... - powiedział ponownie Sorci, a ton jego głosu wskazywał na to, że jest sfrustrowany, a nawet lekko zdenerwowany. Wzruszyłam ramionami przybierając obojętny wyraz twarzy.
- To był twój obowiązek, a życie polega na wykonywaniu swoich obowiązków i zadań na nas nałożonych - odparłam krótko, jednocześnie kierując swoje kroki w stronę pokaźnego okna, z którego można było zobaczyć duża część miasta i nawet pewne tereny zielone. Oparłam swoją głowę na framudze, wpatrując się w lekko zamglony obraz, który miałam okazję podziwiać przez szybę - Poza tym... to nie był pierwszy raz kiedy obcowałam ze śmiercią. Myślę, że już się przyzwyczaiłam do tego, że niektórzy muszą umrzeć, bo taki był plan, bądź stanowią zagrożenie dla innych. Przecież lepiej, żeby zginął jeden, a nie setki, prawda? A przynajmniej ja tak myślę, mimo, że nigdy tego nie sprawdzę. Nauczyłam się, że kiedy bardzo chce o czymś wiedzieć to zazwyczaj ten fakt rani rani mnie bardziej niż cokolwiek innego... Tak było z... - zawiesiłam się na chwilę, ale moment później dokończyłam - moimi rodzicami. Ehehe~, pamiętam, że bardzo chciałam się dowiedzieć dlaczego nie ma ich tutaj że mną, dlaczego nie mogę porozmawiać z matką, albo nauczyć się czegoś od ojca. I ta wiedza przyszła. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, nie wiem dlaczego, ale przyszła. Pewnego dnia, znienacka, kompletnie mnie zaskakując. W dodatku było to tak bardzo dla mnie bolesne, że nie potrafiłam się uśmiechnąć, pamiętam to jak dziś. Przez trzy dni siedziałam w pokoju, nie wychodziłam, nie jadłam, nie piłam. Nie miałam na to siły, myślałam tylko o matce i ojcu, dlaczego to wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Dlaczego matka umarła, a czemu ojciec zapomniał o mnie i przejmował się sobą tak bardzo, że postanowił popełnić samobójstwo. Nadal tego nie rozumiem, ale mam świadomość, że i on, i mama są w lepszym miejscu - zakończyłam głęboko wzdychając i szybko mrugając oczami, żeby przypadkiem się nie rozkleić przy mężczyźnie.
- Dlaczego mi to powiedziałaś? - zapytaj podchodząc do mnie i również wpatrując się przez okno.
- Prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego ty powiedziałeś mi o swojej matce, o swojej mocy i o czymś, o czym wie niewielu, a może nawet nikt.
<Sorci?>
Od Sorciego Cd Mauvais
Uśmiechnąłem się ukazując nieco moje wampiro podobne kły.
- Dobrze myślisz. Posiadam pewną moc, dzięki której mogę zablokować dostęp do moich myśli i wspomnień innym osobom. Uwierz mi, że w tej jaskini bardzo się to przydaje, zwłaszcza, że wszyscy tutaj potrafią czytać w myślach.- Powiedziałem po czym spojrzałem na klatkę, w której jeden z hellhoundów chodził od jednej ściany do drugiej.
- Ja również potrafię czytać w myślach, jednak nie robię tego często. W zasadzie w ogóle od kiedy skończyłem osiemnaście lat. Widzisz... Zdradzę Ci pewien sekret, jednak proszę nie mów o tym nikomu... Moja matka była widzącą... Z tego co wiem najpotężniejszą w całej Valahii, możliwe, że nawet na świecie. Odziedziczyłem po niej pewne zdolności, co prawda w mniejszej skali ale jednak...
- Czy przypadkiem twoją matką nie jest Samantha?- Zapytała spoglądając na mnie zdziwiona.
- Wszyscy tak myślą, jednakże nie jest to prawda. Moją matką jest pierwsza żona ojca - Elisabetha.- Powiedziałem po czym dotknąłem jej dłoni a z mojej głowy wypłynęły obrazy, które niegdyś ja zobaczyłem w wizji.
- Czasem widzę przeszłość i przyszłość. A to... no cóż po części to pamiętałem, choć wydaje się to nieprawdopodobne. Nikt nie wie, że jestem widzącym i wolę żeby tak zostało. Wszystkie kobiety ojca wiedzą o tym, choć wciąż mu nie powiedziały, że Mihnea i ja jesteśmy synami Elisabethy. Nie chcę władcy, moje hrabstwo i Venatorzy w zupełności mi wystarczą.- Powiedziałem po czym sięgnąłem po klucz i otworzyłem klatkę. Hellhound podszedł do mnie i wsunął swój łeb pod moją dłoń.
- Venatorzy są czasem utożsamiani z Dzikim Łowem. Jesteśmy łowcami, polujemy na mroczne istoty ale nie tylko. Naszymi ofiarami są również złoczyńcy. Nigdy jednak nie polujemy sami. Zawsze towarzyszą nam demoniczne psy hellhoundy, nigdy nie gubiące tropu. Jednak problem z nimi jest jeden. Nigdy nikogo nie słuchają, nikogo z wyjątkiem mnie.- Powiedziałem po czym spojrzałem na dziewczynę.
- Venatorzy nie są jak większość. Hellhoundy nie pojawiają się na tym świecie zbyt często. Kiedy już jednak to zrobią prawie nigdy nie rozmnażają się z przedstawicielami innych gatunków. Jednak jeśli się to zdarzy z związku takiego rodzą się Hundjägerzy. Są oni najlepszymi łowcami. W żyłach Venatorów płynie krew hellhoundów jednak u niektórych jest ona niesamowicie rozwodniona, Ci są najgorsi, nie potrafią panować nad szaleństwem, które stopniowo ich ogarnia. W końcu wpadają w szał, kiedy muszą odejść, bo stanowią zagrożenie. Pierwszą oznaką szaleństwa jest znęcanie się nad demonem z którym muszę pracować. Jedynie mający w sobie krew piekielnego ogara mogą być Venatorami.- Powiedziałem niezbyt przytomnie. Kolejna wizja akurat w takim momencie. Nagle otrząsnąłem się a hellhound pod moją dłonią spiął się i odwrócił w tył warcząc. Ja również się odwróciłem i momentalnie przemieniłem w pół wilczą, pół ludzką formę. W korytarzu kilka metrów dalej stał Johan, w pełni przemieniony z krwią pomieszaną z śliną i czarną, przypominającą smołę cieczą.
- Cofnij się.- Powiedziałem do dziewczyny i wyjąłem z pochwy srebrny sztylet. W tym samym momencie klatki otworzyły się a piekielne ogary skoczyły na mężczyznę. Przyszpiliły go do ziemi niemal rozrywając mięśnie. Podszedłem powoli do leżącego już nie mężczyzny, a stwora jakim się stał.
- Dostałeś szansę i ją straciłeś... Requiescant in pace.- Wyszeptałem po czym wbiłem w serce stwora sztylet. Hellhoundy wróciły do swoich klatek, które zamknęły się za nimi a wokół nas pojawili się inni Venatorzy. Zabrali ciało i tak, jak wiele razy wcześniej ruszyli je pogrzebać. Odwróciłem się do dziewczyny i przemieniłem znów w człowieka.
- Wybacz, to co tutaj widziałaś. Niestety to codzienność Venatorów... Moja codzienność... Szaleństwo potrafi nas dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. Ja jako ich dowódca muszę pozbywać się tych, których ono dopadło.- Wyszeptałem po czym teleportowałem nas z powrotem na zamek, jednak nie do sali tronowej a do mojego dawnego pokoju.
<Mauvais?>
- Dobrze myślisz. Posiadam pewną moc, dzięki której mogę zablokować dostęp do moich myśli i wspomnień innym osobom. Uwierz mi, że w tej jaskini bardzo się to przydaje, zwłaszcza, że wszyscy tutaj potrafią czytać w myślach.- Powiedziałem po czym spojrzałem na klatkę, w której jeden z hellhoundów chodził od jednej ściany do drugiej.
- Ja również potrafię czytać w myślach, jednak nie robię tego często. W zasadzie w ogóle od kiedy skończyłem osiemnaście lat. Widzisz... Zdradzę Ci pewien sekret, jednak proszę nie mów o tym nikomu... Moja matka była widzącą... Z tego co wiem najpotężniejszą w całej Valahii, możliwe, że nawet na świecie. Odziedziczyłem po niej pewne zdolności, co prawda w mniejszej skali ale jednak...
- Czy przypadkiem twoją matką nie jest Samantha?- Zapytała spoglądając na mnie zdziwiona.
- Wszyscy tak myślą, jednakże nie jest to prawda. Moją matką jest pierwsza żona ojca - Elisabetha.- Powiedziałem po czym dotknąłem jej dłoni a z mojej głowy wypłynęły obrazy, które niegdyś ja zobaczyłem w wizji.
- Czasem widzę przeszłość i przyszłość. A to... no cóż po części to pamiętałem, choć wydaje się to nieprawdopodobne. Nikt nie wie, że jestem widzącym i wolę żeby tak zostało. Wszystkie kobiety ojca wiedzą o tym, choć wciąż mu nie powiedziały, że Mihnea i ja jesteśmy synami Elisabethy. Nie chcę władcy, moje hrabstwo i Venatorzy w zupełności mi wystarczą.- Powiedziałem po czym sięgnąłem po klucz i otworzyłem klatkę. Hellhound podszedł do mnie i wsunął swój łeb pod moją dłoń.
- Venatorzy są czasem utożsamiani z Dzikim Łowem. Jesteśmy łowcami, polujemy na mroczne istoty ale nie tylko. Naszymi ofiarami są również złoczyńcy. Nigdy jednak nie polujemy sami. Zawsze towarzyszą nam demoniczne psy hellhoundy, nigdy nie gubiące tropu. Jednak problem z nimi jest jeden. Nigdy nikogo nie słuchają, nikogo z wyjątkiem mnie.- Powiedziałem po czym spojrzałem na dziewczynę.
- Venatorzy nie są jak większość. Hellhoundy nie pojawiają się na tym świecie zbyt często. Kiedy już jednak to zrobią prawie nigdy nie rozmnażają się z przedstawicielami innych gatunków. Jednak jeśli się to zdarzy z związku takiego rodzą się Hundjägerzy. Są oni najlepszymi łowcami. W żyłach Venatorów płynie krew hellhoundów jednak u niektórych jest ona niesamowicie rozwodniona, Ci są najgorsi, nie potrafią panować nad szaleństwem, które stopniowo ich ogarnia. W końcu wpadają w szał, kiedy muszą odejść, bo stanowią zagrożenie. Pierwszą oznaką szaleństwa jest znęcanie się nad demonem z którym muszę pracować. Jedynie mający w sobie krew piekielnego ogara mogą być Venatorami.- Powiedziałem niezbyt przytomnie. Kolejna wizja akurat w takim momencie. Nagle otrząsnąłem się a hellhound pod moją dłonią spiął się i odwrócił w tył warcząc. Ja również się odwróciłem i momentalnie przemieniłem w pół wilczą, pół ludzką formę. W korytarzu kilka metrów dalej stał Johan, w pełni przemieniony z krwią pomieszaną z śliną i czarną, przypominającą smołę cieczą.
- Cofnij się.- Powiedziałem do dziewczyny i wyjąłem z pochwy srebrny sztylet. W tym samym momencie klatki otworzyły się a piekielne ogary skoczyły na mężczyznę. Przyszpiliły go do ziemi niemal rozrywając mięśnie. Podszedłem powoli do leżącego już nie mężczyzny, a stwora jakim się stał.
- Dostałeś szansę i ją straciłeś... Requiescant in pace.- Wyszeptałem po czym wbiłem w serce stwora sztylet. Hellhoundy wróciły do swoich klatek, które zamknęły się za nimi a wokół nas pojawili się inni Venatorzy. Zabrali ciało i tak, jak wiele razy wcześniej ruszyli je pogrzebać. Odwróciłem się do dziewczyny i przemieniłem znów w człowieka.
- Wybacz, to co tutaj widziałaś. Niestety to codzienność Venatorów... Moja codzienność... Szaleństwo potrafi nas dopaść w najmniej oczekiwanym momencie. Ja jako ich dowódca muszę pozbywać się tych, których ono dopadło.- Wyszeptałem po czym teleportowałem nas z powrotem na zamek, jednak nie do sali tronowej a do mojego dawnego pokoju.
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
- Wiesz, czym zajmują się Venatorzy? - ta część wypowiedzi w sumie zaciekawiła mnie najbardziej. Zamyśliłam się na chwilę. Pamiętam, że kiedyś coś o tym słyszałam, a przynajmniej tak mi się wydawało. Spojrzałam kątem oka na Sorciego, który w międzyczasie zaczął wodzić wzrokiem po tych wszystkich klatkach, które były widoczne. W sumie, mogłabym łatwo wyszukać tę informację w jego umyśle, ale... wtedy nie byłoby całej zabawy, prawda? Chociaż... nie muszę dokładnie tej informacji wyszukiwać, może spróbuję znaleźć coś innego, na przykład wspomnienie z naszego ostatniego spotkania? Warto spróbować i wiedzieć z kim mam do czynienia.
Tak, więc no. Spróbowałam, raz i drugi, ale pojawiła się tylko czarna, gęsta mgła symbolizująca barierę, mur, albo coś takiego. Zabawne, nie dość, że Sorci może się teleportować, to jeszcze blokuje jedną z moich mocy. Ah, dobrze jest spotkać kogoś takiego.
- Wiem, że ma to coś związek z łowcami i potworami zagrażającymi życiu mieszkańców. Więc, myślę, że to są po prostu tropiciele i łowcy niebezpiecznych stworów... A przynajmniej tak kiedyś usłyszałam, a raczej... wyczytałam - odpowiedziałam odwracając wzrok przed siebie. Kątem oka zauważyłam jak Sorci kiwa głową, jakby się nad czymś zastanawiał, ale jednocześnie potwierdzał moje słowa.
- Z grubsza o to chodzi - rzekł dyplomatycznie i powolnym krokiem ruszył w stronę klatek. Posłusznie podbiegłam do niego i zaczęłam iść w tej samej linii co on. Przez chwilę panowała cisza, ta niezręczna i głucha, jakby nagle wszystko wokoło przestało istnieć. Gdybym była sama to nie przeszkadzałoby mi to, ale jestem z kimś, więc... chyba warto się dostosować i chociaż na chwilę zmienić swoje nawyki.
- Potrafisz wytwarzać bariery mentalne. Ciekawe, bo nieczęsto spotykam osoby, które posiadają taką umiejętność. Przyzwyczaiłam się do tego, że mogę zobaczyć każdy szczegół życia każdego w moim królestwie, więc nieudana próba wyszukania czegokolwiek, nawet informacji na zadane przez ciebie wcześniej pytanie zaskoczyła mnie. Chcąc, nie chcąc czasami kompletnie zapominam o tym, że nie posiadam najpotężniejszych mocy mentalnych na całym świecie. Ale cóż zrobić, skoro wszystko wpływa na to, że zaczynam myśleć, że właśnie tak jest? Przepraszam, że chciałam szperać ci we wspomnieniach, ale... czy ty nie byłbyś ciekawy z kim masz do czynienia? Natura ludzka jest bardzo prosta; chcą oni jak najwięcej dowiedzieć się o swoim rozmówcy, przy okazji zadając pytania, na które odpowiedzi składają się czasami głównie z liczb. Chcą wiedzieć z kim mają do czynienia, zanim ktoś inny się o tym dowie. Wiem, że to dosyć skrajny przykład, ale chciałam sprawdzić czy nie jesteś przypadkiem seryjnym mordercą, który przy najbliższej okazji wbije mi srebrzysty sztylet w serce. Myślę, że każdy chciałby wiedzieć takie rzeczy... Przecież swoje bezpieczeństwo czasami przedkładamy nad cokolwiek inne. I chyba jest to zupełnie normalne... Chronimy siebie, aby móc ochronić innych. A przynajmniej myślę, że taka jest kolej rzeczy. Mi na przykład mówią, że wyglądam jak trzynastolatka w dziwnym stroju. A co by było, gdybym tak naprawdę była potworem nocy, który skrywa się pod postacią nieszkodliwej dziewczynki? Ha, nie twierdzę, że tak jest, po prostu chciałam podać najbardziej skrajny przykład jak się da. Ale powracając do tematu... Dobrze myślę? W jakiś sposób blokujesz moce, które próbują ci się wedrzeć do wspomnień, prawda?
<Sorci?>
Tak, więc no. Spróbowałam, raz i drugi, ale pojawiła się tylko czarna, gęsta mgła symbolizująca barierę, mur, albo coś takiego. Zabawne, nie dość, że Sorci może się teleportować, to jeszcze blokuje jedną z moich mocy. Ah, dobrze jest spotkać kogoś takiego.
- Wiem, że ma to coś związek z łowcami i potworami zagrażającymi życiu mieszkańców. Więc, myślę, że to są po prostu tropiciele i łowcy niebezpiecznych stworów... A przynajmniej tak kiedyś usłyszałam, a raczej... wyczytałam - odpowiedziałam odwracając wzrok przed siebie. Kątem oka zauważyłam jak Sorci kiwa głową, jakby się nad czymś zastanawiał, ale jednocześnie potwierdzał moje słowa.
- Z grubsza o to chodzi - rzekł dyplomatycznie i powolnym krokiem ruszył w stronę klatek. Posłusznie podbiegłam do niego i zaczęłam iść w tej samej linii co on. Przez chwilę panowała cisza, ta niezręczna i głucha, jakby nagle wszystko wokoło przestało istnieć. Gdybym była sama to nie przeszkadzałoby mi to, ale jestem z kimś, więc... chyba warto się dostosować i chociaż na chwilę zmienić swoje nawyki.
- Potrafisz wytwarzać bariery mentalne. Ciekawe, bo nieczęsto spotykam osoby, które posiadają taką umiejętność. Przyzwyczaiłam się do tego, że mogę zobaczyć każdy szczegół życia każdego w moim królestwie, więc nieudana próba wyszukania czegokolwiek, nawet informacji na zadane przez ciebie wcześniej pytanie zaskoczyła mnie. Chcąc, nie chcąc czasami kompletnie zapominam o tym, że nie posiadam najpotężniejszych mocy mentalnych na całym świecie. Ale cóż zrobić, skoro wszystko wpływa na to, że zaczynam myśleć, że właśnie tak jest? Przepraszam, że chciałam szperać ci we wspomnieniach, ale... czy ty nie byłbyś ciekawy z kim masz do czynienia? Natura ludzka jest bardzo prosta; chcą oni jak najwięcej dowiedzieć się o swoim rozmówcy, przy okazji zadając pytania, na które odpowiedzi składają się czasami głównie z liczb. Chcą wiedzieć z kim mają do czynienia, zanim ktoś inny się o tym dowie. Wiem, że to dosyć skrajny przykład, ale chciałam sprawdzić czy nie jesteś przypadkiem seryjnym mordercą, który przy najbliższej okazji wbije mi srebrzysty sztylet w serce. Myślę, że każdy chciałby wiedzieć takie rzeczy... Przecież swoje bezpieczeństwo czasami przedkładamy nad cokolwiek inne. I chyba jest to zupełnie normalne... Chronimy siebie, aby móc ochronić innych. A przynajmniej myślę, że taka jest kolej rzeczy. Mi na przykład mówią, że wyglądam jak trzynastolatka w dziwnym stroju. A co by było, gdybym tak naprawdę była potworem nocy, który skrywa się pod postacią nieszkodliwej dziewczynki? Ha, nie twierdzę, że tak jest, po prostu chciałam podać najbardziej skrajny przykład jak się da. Ale powracając do tematu... Dobrze myślę? W jakiś sposób blokujesz moce, które próbują ci się wedrzeć do wspomnień, prawda?
<Sorci?>
Od Sorciego Cd Mauvais
Kiedy oddaliłem się już na odpowiednią odległość od zamku teleportowałem się do jednej z jaskiń, która była siedzibą łowców. Tam szybko złapałem moje bicze i sztylety po czym pognałem do miejsca, które wskazywali mi moi podwładni. Tam zaś moim oczom ukazał się przerażający dla większości widok. Na środku jaskini stał jeden z moich podwładnych z srebrnym sztyletem w dłoni. Wokół niego krążyło kilka hellhoundów, kraty do niektórych klatek, w których rano zamknąłem ogary, były wyłamane lub otworzone. Wszedłem do jaskini i stanąłem obok mężczyzny po czym trzasnąłem biczem w powietrzu. Ogary zatrzymały się i wyszczerzyły kły spoglądając na stojącego za mną samca z mordem w oczach. Po raz wtóry strzeliłem z bicza a stworzenia niechętnie wycofały się do klatek po czym ułożyły się na ziemi. Na ciele jednego z ogarów dostrzegłem kilka wciąż krwawiących ran.
- Weźcie łańcuchy i zabezpieczcie klatki.- Powiedziałem po czym odwróciłem się do stojącego za mną samca. Powoli wyjąłem sztylet z pochwy na udzie.
- Powiedz mi Johan... Jak długo już służysz w oddziale?- Zapytałem przekładając sztylet z dłoni do dłoni.
- Pięć lat.- Mruknął i skulił się nieznacznie.
- W takim razie wiesz, że znęcanie się nad hellhoundami jest nieodpuszczalne. Wiesz również jak jest ono karane.- Warknąłem po czym przystawiłem do jego szyi sztylet. Samiec spojrzał mi odważniej w oczy, po chwili zaczął jednak dyszeć i spuścił wzrok. Szybkim ruchem rozciąłem rzemień na którym wisiał srebrny amulet przedstawiający wilka - symbol naszego zgromadzenia, kalecząc przy tym jego skórę.
- Dostajesz drugą i ostatnią szansę.- Warknąłem po czym odszedłem by zająć się klatkami hellhoundów. Następnego dnia odwiedziłem ojca by wyjaśnić mu zaistniałą sytuację. Pod koniec naszej rozmowy do sali tronowej weszła Mauvais.
- Witaj Mauvais.- Powiedział po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzisiaj nie mam za dużo czasu więc Sorci poprowadzi dziś twoją lekcję.- Ojciec poklepał mnie po plecach po czym wypchnął mnie z sali tronowej razem z dziewczyną.
- Wybacz, że tak wczoraj zniknąłem. Miałem... Pewne trudności w pracy.- Wyjaśniłem po czym zamyśliłem się. Jakoś nie spodziewałem się, że będę musiał uczyć dzisiaj czegokolwiek jednakże postanowiłem pokazać dziewczynie coś, czego mój ojciec raczej na pewno by jej nie pokazał, przynajmniej nie bez konsultacji ze mną. A poza tym miałem bardzo dobrą okazję do porozmawiania z nią.
- Chciałbym Ci coś pokazać. Nie przestrasz się tylko. Podaj rękę.- Powiedziałem po czym chwyciłem ją za dłoń i teleportowałem nas do jaskini.
- Witaj w siedzibie Venatorów. Nie podchodź do klatek i nie wkładaj przez nie rąk jeśli nie chcesz ich stracić. Wiesz, czym zajmują się Venatorzy?- Zapytałem spoglądając na dziewczynę.
<Mauvais?>
- Weźcie łańcuchy i zabezpieczcie klatki.- Powiedziałem po czym odwróciłem się do stojącego za mną samca. Powoli wyjąłem sztylet z pochwy na udzie.
- Powiedz mi Johan... Jak długo już służysz w oddziale?- Zapytałem przekładając sztylet z dłoni do dłoni.
- Pięć lat.- Mruknął i skulił się nieznacznie.
- W takim razie wiesz, że znęcanie się nad hellhoundami jest nieodpuszczalne. Wiesz również jak jest ono karane.- Warknąłem po czym przystawiłem do jego szyi sztylet. Samiec spojrzał mi odważniej w oczy, po chwili zaczął jednak dyszeć i spuścił wzrok. Szybkim ruchem rozciąłem rzemień na którym wisiał srebrny amulet przedstawiający wilka - symbol naszego zgromadzenia, kalecząc przy tym jego skórę.
- Dostajesz drugą i ostatnią szansę.- Warknąłem po czym odszedłem by zająć się klatkami hellhoundów. Następnego dnia odwiedziłem ojca by wyjaśnić mu zaistniałą sytuację. Pod koniec naszej rozmowy do sali tronowej weszła Mauvais.
- Witaj Mauvais.- Powiedział po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzisiaj nie mam za dużo czasu więc Sorci poprowadzi dziś twoją lekcję.- Ojciec poklepał mnie po plecach po czym wypchnął mnie z sali tronowej razem z dziewczyną.
- Wybacz, że tak wczoraj zniknąłem. Miałem... Pewne trudności w pracy.- Wyjaśniłem po czym zamyśliłem się. Jakoś nie spodziewałem się, że będę musiał uczyć dzisiaj czegokolwiek jednakże postanowiłem pokazać dziewczynie coś, czego mój ojciec raczej na pewno by jej nie pokazał, przynajmniej nie bez konsultacji ze mną. A poza tym miałem bardzo dobrą okazję do porozmawiania z nią.
- Chciałbym Ci coś pokazać. Nie przestrasz się tylko. Podaj rękę.- Powiedziałem po czym chwyciłem ją za dłoń i teleportowałem nas do jaskini.
- Witaj w siedzibie Venatorów. Nie podchodź do klatek i nie wkładaj przez nie rąk jeśli nie chcesz ich stracić. Wiesz, czym zajmują się Venatorzy?- Zapytałem spoglądając na dziewczynę.
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
I zwiał... Dosłownie i w przenośni. Czarny wilk, w którego potem zamienił się Sorci, wybiegł z sali, rzucając na pożegnanie kilkoma prostymi słowami... Mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczę i będę mogła ponownie z nim porozmawiać, bo szło mi to zaskakująco łatwo. Cóż, wiem, że to jest już bardzo oklepane, ale niestety to fakt. Nie lubię takich sytuacji, bo za szybko się do czegoś przyzwyczajam, a potem jestem zawiedziona, że tak szybko się coś kończy. No nic.
Spędziłam jeszcze na tej imprezie pół godziny. Myślę, że taka ilość czasu tu spędzonego w zupełności wystarczy i mnie, i Vladowi. Podeszłam do króla Valahii i poczekałam aż skończy rozmawiać z jakąś osobą.
- Dziękuję bardzo za zaproszenie, ale niestety muszę już wracać do swojego królestwa. Jeszcze raz składam najlepsze życzenia z okazji pięćdziesiątej rocznicy panowania - powiedziałam krótko, skłoniłam się i po chwili wyparowałam.
~*~
Miło wspominam ostatni bal u Vlada. Jednak w szczególności miło wspominam moją rozmowę z Sorcim. Może to trochę płytkie bądź egoistyczne, ale to czysta prawda. Nie myślcie, że reszta była zła, wręcz przeciwnie, ale tak jakoś wyszło.
Dzisiaj również miałam lekcję strategii z Vladem, więc wykonałam wszystkie czynności, które wykonywałam codziennie przed każdą lekcją i szybko ponownie pojawiłam się na dworze w Valahii. Podeszłam do drzwi sali tronowej, ale tuż przed wejściem zatrzymałam się wpół kroku. Otóż, usłyszałam stłumione głosy, co prawdopodobnie było winą drzwi.
- I jak? Poradziłeś sobie z tym? - rozpoznałam głos Vlada. Brzmiał jak troskliwy ojciec, a jednocześnie dobry władca.
- Na razie tak, ale nigdy nie wiadomo kiedy znów będę musiał zabrać głos w tej sprawie - ten ktoś brzmiał jak Sorci, ale nie jestem pewna. Raz kozie śmierć, wchodzę, myślę, że już skończyli. Zapukałam trzykrotnie, a potem otworzyłam jedno skrzydło drzwi i przekroczyłam próg sali. Vlad, i, jak się okazało, Sorci, odwrócili głowy w moją stronę. Szybko wytłumaczyłam powód tego, iż bez uprzedniego ostrzeżenia weszłam do sali.
<Sorci?>
Spędziłam jeszcze na tej imprezie pół godziny. Myślę, że taka ilość czasu tu spędzonego w zupełności wystarczy i mnie, i Vladowi. Podeszłam do króla Valahii i poczekałam aż skończy rozmawiać z jakąś osobą.
- Dziękuję bardzo za zaproszenie, ale niestety muszę już wracać do swojego królestwa. Jeszcze raz składam najlepsze życzenia z okazji pięćdziesiątej rocznicy panowania - powiedziałam krótko, skłoniłam się i po chwili wyparowałam.
~*~
Miło wspominam ostatni bal u Vlada. Jednak w szczególności miło wspominam moją rozmowę z Sorcim. Może to trochę płytkie bądź egoistyczne, ale to czysta prawda. Nie myślcie, że reszta była zła, wręcz przeciwnie, ale tak jakoś wyszło.
Dzisiaj również miałam lekcję strategii z Vladem, więc wykonałam wszystkie czynności, które wykonywałam codziennie przed każdą lekcją i szybko ponownie pojawiłam się na dworze w Valahii. Podeszłam do drzwi sali tronowej, ale tuż przed wejściem zatrzymałam się wpół kroku. Otóż, usłyszałam stłumione głosy, co prawdopodobnie było winą drzwi.
- I jak? Poradziłeś sobie z tym? - rozpoznałam głos Vlada. Brzmiał jak troskliwy ojciec, a jednocześnie dobry władca.
- Na razie tak, ale nigdy nie wiadomo kiedy znów będę musiał zabrać głos w tej sprawie - ten ktoś brzmiał jak Sorci, ale nie jestem pewna. Raz kozie śmierć, wchodzę, myślę, że już skończyli. Zapukałam trzykrotnie, a potem otworzyłam jedno skrzydło drzwi i przekroczyłam próg sali. Vlad, i, jak się okazało, Sorci, odwrócili głowy w moją stronę. Szybko wytłumaczyłam powód tego, iż bez uprzedniego ostrzeżenia weszłam do sali.
<Sorci?>
niedziela, 21 października 2018
Od Sorciego Cd Mauvais
Uśmiechnąłem lekko i skinąłem głową. Sam również dość często przysłuchiwałem się rozmowom różnych nieznanych mi ludzi jednakże nigdy nie traktowałem tego jako rozrywki, zawsze była to dla mnie praca.
- Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na ten ciekawy pomysł na rozrywkę. Osobiście jednak preferuję inne rozrywki.- Uśmiechnąłem się po czym spojrzałem na ojca, który strasznie się z czegoś śmiał rozmawiając z Mihneą.
- Może skoro już się trochę zaznajomiliśmy przejdziemy na "ty"? Trochę męczące jest to "pan", "pani". Jestem Sorci, hrabia Transylwanii.- Przedstawiłem się z lekkim ukłonem.
-Mauvais, królowa Syntherii.- Przedstawiła się dziewczyna a ja ucałowałem jej dłoń.
- Miło mi Cię poznać.- Uśmiechnąłem się. Nagle drzwi się otworzyły i wpadł przez nie jeden z moich podwładnych.
- Panie... Mamy problem... Z hellhoundami...- Wydyszał i skłonił się przede mną. Momentalnie się spiąłem.
- Wybacz ale muszę już iść.- Powiedziałem i ruszyłem do drzwi.
- Wybacz ojcze ale mamy pewne problemy.- Powiedziałem i wybiegłem po czym przemieniłem się w moją wilkołaczą formę po czym ruszyłem do siedziby moich łowców. Czemu zawsze problemy zdarzają się kiedy mam jakąś przyjemną sytuacje?
<Mauvais?>
- Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na ten ciekawy pomysł na rozrywkę. Osobiście jednak preferuję inne rozrywki.- Uśmiechnąłem się po czym spojrzałem na ojca, który strasznie się z czegoś śmiał rozmawiając z Mihneą.
- Może skoro już się trochę zaznajomiliśmy przejdziemy na "ty"? Trochę męczące jest to "pan", "pani". Jestem Sorci, hrabia Transylwanii.- Przedstawiłem się z lekkim ukłonem.
-Mauvais, królowa Syntherii.- Przedstawiła się dziewczyna a ja ucałowałem jej dłoń.
- Miło mi Cię poznać.- Uśmiechnąłem się. Nagle drzwi się otworzyły i wpadł przez nie jeden z moich podwładnych.
- Panie... Mamy problem... Z hellhoundami...- Wydyszał i skłonił się przede mną. Momentalnie się spiąłem.
- Wybacz ale muszę już iść.- Powiedziałem i ruszyłem do drzwi.
- Wybacz ojcze ale mamy pewne problemy.- Powiedziałem i wybiegłem po czym przemieniłem się w moją wilkołaczą formę po czym ruszyłem do siedziby moich łowców. Czemu zawsze problemy zdarzają się kiedy mam jakąś przyjemną sytuacje?
<Mauvais?>
Od Mauvais CD Sorciego
- Wszystko w porządku? - usłyszałam pytanie, które padło w tym samym momencie, w którym odwróciłam głowę. Pokiwałam głową, a mężczyzna przede mną stojący zdjął rękę z mojego ramienia. Z tego co pamiętam to jest to Sorci, którego wcześniej przedstawił mi Vlad kiedy to nagle znalazłam się w sali tronowej, mając nadzieję, że odbędzie się kolejna lekcja.
- Wszystko w jak najlepszym porządku, dlaczego miałoby nie być? - odpowiedziałam, dając dodatkowe potwierdzenie moich wcześniejszych słów - Panie... - dodałam. Uhuhu, jakoś wybrnęłam, całkowicie zapomniałam o okazaniu należnego szacunku komuś, kto prawdopodobnie był synem Vlada. Mam nadzieję, że się zreflektowałam.
- Na przykład dlatego, iż siedzisz całkowicie sama przy kompletnie pustym stoliku, przy okazji wpatrując się gdzieś w przestrzeń, pani - odparł mężczyzna uśmiechając się lekko, co ja z grzeczności odwzajemniłam.
- Jeżeli chodzi o to...jest to dla mnie zupełnie normalne, panie, można nawet powiedzieć, że jest to taka jakby rozrywka - powiedziałam poprawiając sobie lekko zmierzwiony koniec mojego stroju. Ah, czasami ten materiał mnie wkurza, zgina się przy najmniejszej okazji. Ale co poradzić, skoro jest to mój najwygodniejszy strój, a tkanina jest wręcz najlepsza? Przecież nawet ideał ma jakieś wady.
- Rozrywka? - w oczach mojego rozmówcy rozbłysło zdziwienie i zaciekawienie. Pokiwałam głową z uśmiechem.
- O tak, nawet pan nie wie ile rzeczy można robić podczas takiej samotności w tłumie ludzi. Obserwowanie ludzkich zachowań jest fascynujące, można się wiele nauczyć na temat tej natury. A jeszcze większa zabawa jest wtedy, kiedy ma się wgląd w cudze myśli, wtedy można dokładnie stwierdzić jakie były przyczyny, skutki i trudności jakiegoś działania. Mając takie informacje, można puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie scenariusz jakiejś chwili w najmniejszych szczegółach, a w takim momencie zaczyna się największa rozrywka. Patrzenie jak zmieniają się rysy ludzkiej twarzy pod wpływem emocji, pozwala mi rozróżniać reakcje moich bliskich, to co myślą, czują i dlaczego się zachowują tak, a nie inaczej. W dodatku jest to nawet ciekawe, móc słyszeć urywki rozmów obcych ludzi, na kompletnie nieznany temat i próbować połączyć to z jakimś wydarzeniem. Dlatego tak bardzo uwielbiam obserwować ludzi, a pod postacią zwierzęcia - istoty żywe, ale nie ludzkie - za bardzo się rozpędziłam, co? Czy mój rozmówca cokolwiek z tego zrozumiał? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że tak.
<Sorci?>
<Sorci?>
Od Sorciego Cd Mauvais
Zazwyczaj rzadko odwiedzałem Soartę i zamek ojca. Raz, że Transylwania wymagała bezustannej uwagi a dwa zarządzanie Venatorami to bardzo wymagające i czasochłonne zajęcie, a utrzymanie porządku wśród łowców jest trudniejsze niż pilnowanie całej sfory hellhoundów. Potarłem ramię na którym miałem kilka szram po pazurach podwładnego, który wpadł w szał. Nie swędzenie towarzyszące ranom nie było przyjemne ale no cóż sam chciałem pracować w takich warunkach. Ojciec jak zawsze zapytał co u mnie no i ochrzanił mnie za to, że nie zabrałem Satine i Roxane a później udało mi się zmyć. Przechadzałem się po sali rozglądając się wokół. Nagle mój wzrok padł na siedzącą w kącie dziewczynę. Z tego co wiedziałem była to jedna z ulubionych uczennic mojego ojca. Podszedłem do niej i odezwałem się do niej.
- Wszystko w porządku?- Zapytałem spoglądając na nią. Nie uzyskałem jednak odpowiedzi więc podszedłem bliżej i położyłem dłoń na jej ramieniu po czym powtórzyłem pytanie.
- Wszystko w porządku?
<Mauvais?>
- Wszystko w porządku?- Zapytałem spoglądając na nią. Nie uzyskałem jednak odpowiedzi więc podszedłem bliżej i położyłem dłoń na jej ramieniu po czym powtórzyłem pytanie.
- Wszystko w porządku?
<Mauvais?>
Od Vlada CD Mauvais
Ucieszyłem się, że Mauvais zgodziła się zostać na uczcie, tym bardziej, że bardzo ją lubiłem i traktowałem jak kogoś bardzo bliskiego, jak członkinię rodziny. Wszyscy zaczęli zajmować miejsce przy wielkim stole stojącym w jadalni. Oczywiście mimo ogromnej ilości osób zgromadzonych w pomieszczeniu wiele miejsc pozostało pustych. Służący podali nam obiad, który szybko został zjedzony. Po chwili większość osób zaczęła tańczyć i rozmawiać. Ja tymczasem przechadzałem się to tu to tam rozmawiając z bliskimi. W pewnym momencie podeszli do mnie Malagant i Morgana uśmiechając się od ucha do ucha.
- Cześć tato.- Powiedział mój syn po czym objął mnie serdecznie.
- Miło was widzieć. Jak sobie radzicie tam, na zachodzie?- Zapytałem spoglądając na nich. Oboje, Morgana i Malagant byli moimi dziećmi jednak mieli różne matki i kilka lat temu wzięli ślub. Większości ludzi wydawało się to nieco dziwne lecz oni byli szczęśliwi.
- Świetnie, wciąż jest cała masa potworów i znając życie nigdy się to nie zmieni.- Zaśmiał się po czym pocałował żonę.
- Mamy dla Ciebie pewną niespodziankę.- Powiedział po czym położył dłoń na brzuchu żony.
- Jestem w ciąży tato, będziesz miał wnuka, albo wnuczkę.- Powiedziała Morgana wyjaśniając. Ucieszyła mnie ta wiadomość więc przytuliłem oboje. Chwilę później zadźwięczał dzwonek oznajmiający, że podano deser. Wszyscy z powrotem zajęli miejsca i zaczęli zachwycać się podanymi deserami. Większość osób zaczęła próbować niezwykłych słodkości. Spojrzałem na siedzącą obok mnie Mauvais i uśmiechnąłem się.
- Częstuj się Mauvais. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować.- Powiedziałem uśmiechając się szeroko.
<Mauvais?>
- Cześć tato.- Powiedział mój syn po czym objął mnie serdecznie.
- Miło was widzieć. Jak sobie radzicie tam, na zachodzie?- Zapytałem spoglądając na nich. Oboje, Morgana i Malagant byli moimi dziećmi jednak mieli różne matki i kilka lat temu wzięli ślub. Większości ludzi wydawało się to nieco dziwne lecz oni byli szczęśliwi.
- Świetnie, wciąż jest cała masa potworów i znając życie nigdy się to nie zmieni.- Zaśmiał się po czym pocałował żonę.
- Mamy dla Ciebie pewną niespodziankę.- Powiedział po czym położył dłoń na brzuchu żony.
- Jestem w ciąży tato, będziesz miał wnuka, albo wnuczkę.- Powiedziała Morgana wyjaśniając. Ucieszyła mnie ta wiadomość więc przytuliłem oboje. Chwilę później zadźwięczał dzwonek oznajmiający, że podano deser. Wszyscy z powrotem zajęli miejsca i zaczęli zachwycać się podanymi deserami. Większość osób zaczęła próbować niezwykłych słodkości. Spojrzałem na siedzącą obok mnie Mauvais i uśmiechnąłem się.
- Częstuj się Mauvais. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować.- Powiedziałem uśmiechając się szeroko.
<Mauvais?>
Od Mauvais "Po prostu żyj i daj żyć innym"
Prawdopodobnie od godziny spędzałam swój czas na zamku Vlada, a robiłam to z okazji pięćdziesiątej rocznicy jego koronacji. Nie wypadało odmawiać, ale jakaś jedna część mojego umysłu upierała się przy tym, że jednak to był lekki błąd. W końcu - nie znałam tutaj nikogo, bo cały swój czas spędzałam na lekcjach z Vladem, jeżeli przypadkiem znalazłam się w stolicy Valahii. To był chyba jedyny argument, który przekonywał mnie, żeby się pożegnać i odejść daleko, na sąsiedni kontynent. Ale jednak, nie mogłam się zdecydować czy to zrobić czy nie, więc po prostu usiadłam sobie w kącie przy stoliku, przy okazji popijając jakiś alkohol, który był akurat najbliżej mnie. Wszyscy się bawili, tańczyli, prowadzili ożywione konwersacje, myśleli dużo i często, a ja z łatwością mogłam odgadnąć na jaki temat rozmawiają poszczególne jednostki tutaj widoczne. Hah, czasami wyostrzony słuch jest moim przekleństwem, bo krzyk dla mnie brzmi jak wybuch jakiejś armaty czy inny huk tego typu.
- Może jednak taka samotność, taki czas, kiedy stoję na uboczu i obserwuję wszystko i wszystkich nie jest taki zły? - wymamrotałam sama do siebie. Uśmiechnęłam się i wzięłam kolejny łyk napoju, który miałam przed sobą. W sumie smakowało trochę jak wino, trochę jak cydr, więc wolę nie popełnić jakiegoś wielkiego błędu w nazewnictwie.
Wygładziłam sobie spódnicę i włosy. Już, już miałam wstać i podejść do Vlada z podziękowaniami za zaproszenie, ale usłyszałam ciche chrząknięcie, a potem lekki dotyk na ramieniu. Oho, jeżeli ktoś tak robi to znak, że musiał już wcześniej coś mówić, a ja, głupia, tego nie usłyszałam. Powoli odwróciłam głowę, a w moich oczach błysnęło coś na pograniczu strachu i zakłopotania.
<Sorci?>
Sorci Dracula z rodu Dragomir
Imię i nazwisko: Tak dokładnie to on wam nie powie jak ma na imię, ba nawet sam tego nie wie lub nie chce się przyznać. Oryginalnie powinien nosić imię Sorcier lub Sorcerer co w języku francuskim oznacza czarownika lub spryciarza, nie pytajcie go dlaczego tak się stało bo sam tego nie wiem, przyjmijmy, że Vlad lubi dziwne imiona. Samiec ten jednak wszystkim przedstawia się Sorci co jest skrótem od wcześniejszych dwóch. Jeśli już jednak uprzesz się żeby mówić mu Sorcier musisz uważać aby przypadkiem nie powiedzieć Sorcière ponieważ tak przekształcone imię oznacza czarownicę przez co staje się to imię damskie. Jako, że jest on również synem króla nosi to samo co on nazwisko to jest Dracula a ród chyba każdy zna czyli Dragomir. Mówiąc krócej nosi imię Sorcier Dracula z rodu Dragomir.
Skróty: Jak już wcześniej było wspomniane samiec ten zazwyczaj używa skrótu Sorci. Wiele osób określa go również mianem Hrabia Dracula, przez to, że Sorcier jest hrabią Transylwanii.
Data urodzenia: Sorcier urodził się dokładnie 13 lutego 1470 roku podczas
Wiek: Sorci liczy sobie już 36 lat, co biorąc pod uwagę jego odziedziczoną po ojcu długowieczność nie jest dużo
Płeć: Jak można wywnioskować z jego wyglądu, imienia, zachowania i wcześniejszych określeń jest on w 100% samcem
Orientacja: Sorcier stanowczo woli kobiety więc można się domyślić, że jest heteroseksualistą.
Królestwo: Jak już wiadomo samiec jest synem króla Valahii. A skoro tak jest to można założyć, że również, że jego rodzinnym królestwem jest właśnie Valahia
Miejsce zamieszkania: Sorcier zamieszkuje stary, aczkolwiek piękny zamek położony w samym sercu górzystej Transylwani do którego dotrzeć można jedynie przez przełęcz Borgo i cały labirynt niebezpiecznych górskich ścieżek z których większość ma mniej więcej dwóch metrów
Stan: Jako syn króla należy do rodziny królewskiej, jednakoż jak wiadomo jest on również hrabią Transylwanii a co za tym idzie arystokratą. My jednak zostańmy przy wersji Sorciego jako członka rodziny królewskiej.
Stanowisko: Sorcier zajmuje stanowisko księcia przynależne mu z urodzenia, jednakże nie zaprząta nim sobie jakoś szczególnie głowy. Ojciec jednakże powierzył mu również opiekę nad Transylwanią, hrabstwem położonym po połowie w Namiestnictwie Zachodu i Ziemiach Korony, przez co Sorci jest również hrabią. Oprócz tego jest również dowódcą elitarnej jednostki łowców- Venatorów.
Charakter: Sorcier to zazwyczaj spokojny basior o przyjaznym usposobieniu. Nie znaczy to wcale jednak że wszystkie przewinienia puszcza płazem. Co to to nie. Sorci ma bardzo dobrą pamięć, co czasem bywa przekleństwem bo nawet jeśli bardzo pragnie o czymś zapomnieć to i tak nie może. Jest bardzo dobrym uczniem i chętnie dowiaduje się nowych rzeczy. Wilk ten podobnie jak jego ojciec jest uzdolnionym wojownikiem i niegdyś miał nadzieję pójść w jego ślady, jednakże tak jakoś wyszło, że zrezygnował z tego fachu. Sorcier nie lubi osobników wrednych i chamskich w kontaktach z nimi jest raczej chłodny. W przypadku samic zawsze jest uprzejmy i szarmancki. Nie toleruje złego zachowania wobec płci przeciwnej. Sorcier jest basiorem odważnym ale nie głupim, wie kiedy należy odpuścić. Bywa nerwowy zwłaszcza gdy musi wykonać jakieś trudne zadanie. Sorci bardzo szanuje osoby starsze i nie cierpi gdy ktoś odnosi się do nich bez należnego im z racji wieku i doświadczenia szacunku. Sorci to osoba perfekcyjna w każdym calu. Wszystko co robi musi być zawsze dopięte na ostatni guzik. Zawsze ma co najmniej jeden plan rezerwowy na wypadek gdyby pierwszy zawiódł. Nie warto się z nim kłócić ponieważ zazwyczaj jest w stanie przegadać rozmówcę, który w końcu przyzna mu rację. Jest bardzo dokładny i surowy, dlatego też trzeba przy nim uważać by nie popełnić jakiegoś nader oczywistego błędu. Bardzo pilnuje swoich współpracowników by odpowiednio zajmowali się hellhoundami bo jak wiadomo jeśli taki piekielny ogar się wścieknie to można pożegnać się z życiem przez co zajęcie Venatora jest bardzo niebezpieczne.
Rodzina:
- Vlad III Palownik Dracula - Ojciec Vlada, którego samiec bardzo kocha i szanuje. Jest dla niego najważniejszą osobą na świecie.
- Elisabetha - Prawdziwa matka Sorciego, którą samiec pamięta jako zawsze uśmiechniętą i dobrą kobietę. Tak jak wszyscy mieszkańcy Valahii Sorci bardzo ją kochał i mimo, że nie wiedział, że nią jest to traktował ją jak prawdziwą matkę.
- Samantha - Samica ta podjęła się trudu wychowania Sorciera
- Constance - Uważana za siostrę bliźniaczkę Sorciego córka Samanthy. Zazwyczaj nie dogadują się za dobrze i trzymają z daleka od siebie.
- Vlad IV - Młodszy o około godzinę brat. Zginął podczas wojny, wcześniej bardzo dobrze się dogadywali.
- Mihnea - Starszy o około godzinę brat. On i Sorci bardzo dobrze się dogadują
- Elhemina - Młodsza siostra Sorciego. Bardzo się lubią i Sorci wskoczył by w ogień by ją ratować.
- Rascal - Rascal to starszy brat Sorciego. Nie narzekają na relacje, nie kochają się może szczególnie ale do gardeł też sobie nie skaczą.
- Tartar - Jakoś się dogadują i nawet lubią.
- Dallas - Dallas jest dość częstym gościem w hrabstwie Sorciego. Lubią się i dość dobrze dogadują.
- Donovan - Sorci i Donovan raczej średnio się dogadują i unikają przebywania w bliskiej odległości od siebie.
- I wiele, wiele więcej rodzeństwa...
Żona: Jak już wcześniej wspominał zakochał się w dwóch pięknych damach. A jak wiadomo serce nie sługa toteż dla świętego spokoju poślubił je obie. Dziś jest mężem pięknej Satine oraz Roxane.
Ex: W młodości zdarzało mu się spotykać z wieloma kobietami. Nic w tym dziwnego, on lubił kobiety a kobiety lubiły jego. W gruncie rzeczy jednak wciąż mu to zostało. Tak więc miał wiele byłych, większości już nie pamięta bo niby po co skoro ma swoje dwie piękne żony?
Potomstwo: Nie posiada dzieci, mimo że ojciec wciąż na niego naciska chcąc mieć kolejne wnuki. Sorcier jednak stwierdził, że ma jeszcze na to całą masę czasu, a że żony na niego nie naciskają, to wciąż czeka na dogodną okazję do spłodzenia potomstwa. Na razie jednak twierdzi, że ma ważniejsze rzeczy do roboty niż wychowywanie następców, choć tak na prawdę co najmniej dwójkę chce mieć. Warto jednak zaznaczyć, że Sorci miał dzieci, a dokładniej dwóch synów - Fengo i Finbara. Niestety obaj dzisiaj nie żyją, Fengo zmarł na skutek długiej choroby płuc podczas nieobecności ojca, Finbar natomiast spadł z wierzy zamku i nie dało się go już uratować. Jakiś czas temu razem z żonami postanowił adoptować syna swojego zmarłego przyjaciela toteż można powiedzieć, że m syna adopcyjnego: Dunmore'a.
Umiejętności:
- Magiczne: Sorci to osoba bardzo zdolna pod względem magicznym. Oczywiście nie może on się równać do Morgany czy Malaganta, którzy są najpotężniejszymi czarownikami w Valahii a może i na świecie jednakże i tak ma duże umiejętności.
- Potrafi kontrolować i wytwarzać ogień z niczego podobnie jak jego ojciec. Jego umiejętności w tej dziedzinie są tak duże, że potrafi powstrzymać pożar, który wybuchł wiele kilometrów dalej.
- Potrafi czytać w myślach jednak w przypadku niektórych osób musi ich dotknąć by móc to zrobić. Nie wykorzystuje tego daru jednak często.
- Jest w stanie zobaczyć przyszłość czy też przeszłość podobnie jak jego ojciec jednakże Sorci potrafi nad tym panować i zobaczyć coś kiedy tylko chce. Nie wie o tym, jednakże jest to moc odziedziczona po zmarłej matce Elisabethcie, która była niezwykle potężną widzącą.
- Może zmienić swój wzrost i wygląd wedle upodobania.
- Może zmusić dowolną osobę do posłuszeństwa za pomocą głosu. Nie wykorzystuje tej umiejętności często ponieważ nie jest mu potrzebna.
- Potrafi bardzo dokładnie określać ludzkie emocje, nawet jeśli ich nie widać, przy mocniejszym skupieniu potrafi również odczytywać cudze myśli.
- Potrafi kontrolować mrok i wszelkie jego wytwory, może zmuszać do posłuszeństwa demony a nawet piekielne psy co bardzo przydaje mu się w jego pracy.
- Nigdy nie gubi raz podjętego tropu dlatego też nie da się go zgubić.
- Potrafi się teleportować do dowolnego miejsca wystarczy tylko, że będzie znał jego nazwę.
- Potrafi budować tarcze mentalne nie pozwalające innym czytać jego myśli ani atakować go mentalnie. Może również rozszerzać tę moc na kilka znajdujących się obok osób.
- Fizyczne:
- Sorci może poszczycić się niemałą siłą dzięki czemu jest w stanie podnoście i przenosić niezwykle duże ciężary.
- Samiec ten jest bardzo wytrzymały i szybki dzięki czemu jest w stanie pokonywać duże odległości w krótkim czasie nie męcząc się przy tym.
- Uwielbia pływać i świetnie mu to wychodzi.
- Jest zdolnym wojskowym, układanie taktyk ataku czy też obrony to dla niego nic trudnego.
- Ma bardzo dobry wzrok, lepszy niż większość osób. Jest w stanie wypatrzyć wrogów z wielkich odległości. Podobnie jest u niego z słuchem czy też węchem.
- Ma rękę do zwierząt i świetnie idzie mu ich tresura.
- Sorcier uwielbia wręcz chodzić po górach i często to robi, niestraszne mu nawet najgłębsze przepaści.
- Rasa: Z wyglądu przypomina wilka i zazwyczaj twierdzi, że jest tym wilkiem, jednakże jak już chyba wiadomo jest mieszańcem, w jego żyłach płynie krew wielu gatunków między innymi wilków, lwów, wilkołaków, wampirów, smoków, bazyliszków, syren i wielu, wielu innych istot. Być może ma również w sobie krew demonów ale nie jest to pewne. Pewne natomiast jest to, że w jego żyłach płynie krew piekielnych ogarów czyli hellhoundów, dzięki czemu jest potężniejszy zarówno pod względem fizycznym jak i magicznym.
- Wysokość: Mierzy równe 250 centymetrów co jest wzrostem odziedziczonym po ojcu.
- Waga: Waży równe 200 kg, głównie jednak jest to waga mięśni, zero zbędnego tłuszczu.
- Wysokość po przemianie: Po przemianie w człowieka również zazwyczaj ma 250 cm, czasem zdarzy mu się mieć mniej, zależy to od jego humoru i sytuacji.
- Cechy szczególne: Cechami szczególnymi tego wilka na pewno są oczy, które dość często zmieniają barwę, niekiedy przypominając oczy demona.
- Wygląd zewnętrzny: Sorci to bardzo wysoki wilk o czarnym jak noc futrze. Jego oczy mają różne kolory, zazwyczaj dość często się zmieniają przybierając barwy od błękitnej po nawet czerwoną, jednakże sam Sorcier woli je w kolorze niebieskim. Po przemianie w człowieka jest on wysokim mężczyzną o dość jasnej skórze, krótkich czarnych włosach i tego samego koloru brodzie. W tej postaci prawie zawsze ma niebieskie lub brązowe oczy. Natomiast kolor jego włosów bardzo często się zmienia mimo, że nigdy on ich nie farbuje. Tak więc można zobaczyć go z włosami o kolorach czarnym, białym, brązowym i właściwie każdym innym. Czasem można dostrzec u niego w ludzkiej postaci kły przypominające nieco wampirze, dlatego też często jest brany za tą właśnie istotę. Sorci potrafi też przemienić się w wilkołaka. W tej postaci ma niezwykle długie pazury i kły oraz czarne futro. Sorcier charakteryzuje się też dość pokaźną muskulaturą, którą jednakże najlepiej widać w formie wilkołackiej.
- Głos: Gregory Deck
Ciekawostki:
- Uwielbia nocne spacery, zwłaszcza gdy na niebie jest księżyc.
- Kocha pełnię, często zdąża mu się wyć do księżyca.
- Uwielbia polować i mimo tego, że teoretycznie nie musi tego robić, bo ma od tego zatrudnionych ludzi często wybiera się w góry by zapolować na zwierzęta dla swoich kucharzy.
- Z niewiadomych dla nikogo przyczyn nigdy nie został zaatakowany przez hellhounda, mimo że nie raz zdarzyło mu się wejść między szarżującego piekielnego ogara a swojego podwładnego. Zawsze kiedy to robił stworzenie stawało się potulne jak baranek.
- Zawsze nosi przy sobie dwa bicze: jeden zwykły, drugi powleczony cienką warstwą srebra. Jak wiadomo przezorny zawsze ubezpieczony a przy pracy z demonami srebro jest jedną z niewielu rzeczy mogących ocalić Ci życie toteż oprócz biczów nosi przy sobie srebrne sztylety, czasem miecze jednakże jak wiadomo miecz jest rozwiązaniem dość nieporęcznym gdy musisz się szybko przemieszczać a nie nosisz ubrania.
- Nie nosi biżuterii, którą zazwyczaj obwieszają się arystokraci. Owszem ma kilka pierścieni ale nigdy nie nosi ich wszystkich na raz. Oprócz tego posiada dwie obrączki: jedną złotą, drugą srebrną. Jedyną wspólną cechą jego pierścieni jest to, że są wykonane ze srebra. Ma również kilka wisiorków w kształcie kłów lub pazurów lecz nie nosi ich zbyt często. Jeden z nich wykonany jest z kła hellhounda. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17
Login na chacie: Vlad
Login na discordzie: Vlad
piątek, 19 października 2018
Od Mauvais CD Vlada
Tego dnia akurat nie było tak samo jak wczoraj, przedwczoraj i jeszcze wcześniej. Gdy weszłam do sali tronowej, owszem, ujrzałam Vlada, ale w otoczeniu kilku... kilkunastu innych osób. Cóż, wiem, że z jakiegoś powodu był szczęśliwy, i że czekał na coś z zapartym tchem, ale nie spodziewałam się, że w następnym dniu zobaczę go z takim dużym gronie. Uhuhu, tak wiele ludzi. Lekko zrezygnowana podeszłam powoli w stronę Vlada.
- Mauvais dzisiaj nie będzie lekcji, mam nadzieję jednak, że przyjmiesz zaproszenie na ucztę i uroczystości z okazji pięćdziesiątej rocznicy mojej koronacji - powiedział dokładnie w tym samym momencie, którym mnie zobaczył. Cofnęłam się lekko o krok. Nie spodziewałam się tego. Nie uśmiechało mi się zbytnio zostanie tutaj w otoczeniu tylu obcych ludzi, ale... czy wypadałoby odmówić? Chcąc nie chcąc, jest kimś, kogo szanuję bardziej niż kogokolwiek innego.
- Będę zaszczycona - odparłam dyplomatycznie, lekko się skłaniając. Vlad uśmiechnął się i w tej chwili podeszli do nas dwaj panowie i jedna panna. Po krótkiej wymianie zdań między, jak się dowiedziałam, ojcem a dziećmi, król Valahi odwrócił się do mnie.
- Mauvais poznaj moich synów i córkę, oto Mihnea, Sorci, Elhemina - po czym zwrócił się do przybyłych - Mauvais Akazawa z rodu Dèamon - dodał po chwili, a ja już drugi raz w ciągu ostatnich pięciu minut skłoniłam się z szacunkiem przed królewskimi potomkami.
<Vlad?>
- Mauvais dzisiaj nie będzie lekcji, mam nadzieję jednak, że przyjmiesz zaproszenie na ucztę i uroczystości z okazji pięćdziesiątej rocznicy mojej koronacji - powiedział dokładnie w tym samym momencie, którym mnie zobaczył. Cofnęłam się lekko o krok. Nie spodziewałam się tego. Nie uśmiechało mi się zbytnio zostanie tutaj w otoczeniu tylu obcych ludzi, ale... czy wypadałoby odmówić? Chcąc nie chcąc, jest kimś, kogo szanuję bardziej niż kogokolwiek innego.
- Będę zaszczycona - odparłam dyplomatycznie, lekko się skłaniając. Vlad uśmiechnął się i w tej chwili podeszli do nas dwaj panowie i jedna panna. Po krótkiej wymianie zdań między, jak się dowiedziałam, ojcem a dziećmi, król Valahi odwrócił się do mnie.
- Mauvais poznaj moich synów i córkę, oto Mihnea, Sorci, Elhemina - po czym zwrócił się do przybyłych - Mauvais Akazawa z rodu Dèamon - dodał po chwili, a ja już drugi raz w ciągu ostatnich pięciu minut skłoniłam się z szacunkiem przed królewskimi potomkami.
<Vlad?>
czwartek, 18 października 2018
Od Vlada Cd Mauvais
Istniało prawdopodobieństwo, że Mauvais miała rację. Czasem nie potrafiłem zamaskować uczuć, zwłaszcza, gdy bardzo się cieszyłem lub wściekałem, w tym drugim przypadku zazwyczaj wszyscy schodzili mi z drogi. Po zakończonej lekcji ruszyłem do swojej komnaty by się przebrać. Mimo że większość moich dzieci miała przyjechać do Soarty dopiero wieczorem to musiałem jeszcze załatwić kilka państwowych spraw i zobaczyć co u jedynego, starszego dziecka, które z własnej woli przebywało na zamku. Elhemina nie chciała wyjechać, wolała zostać że mną. Szybko podpisałem kilka dokumentów i ruszyłem w stronę damskiej części zamku. O tej porze zazwyczaj Mina razem z większością swoich ciotek zajmowała się wyszywaniem. Moja córka była piękną kobietą i strasznie przypominała mi swoją matkę.
- Co wyszywacie?- Zapytałem zaglądając na robótkę każdej z kobiet.
- Koszulę dla Ciebie tato.- Powiedziała Elhemina podając mi ciemny materiał. Była to czarna koszula, na której złotą nicią wyhawtowano smoki.
- Jest piękną, dziękuję.- Powiedziałem po czym przytuliłem ją. Później do końca dnia witałem przybywających gości.
- Cieszę się że przyjechaliście.
- Mieliśmy nie przyjechać na twoją pięćdziesiątą rocznicę koronacji? Nawet moja Transylwania nie jest tak ważna.- Powiedział Sorci po czym wszyscy zgodnie zaczęli się śmiać. Kolejnego dnia lekcja z Mauvais była zaplanowana na okolice południa.
- Mauvais dzisiaj nie będzie lekcji, mam nadzieję jednak, że przyjmiesz zaproszenie na ucztę i uroczystości z okazji pięćdziesiątej rocznicy mojej koronacji.
<Mauvais?>
- Co wyszywacie?- Zapytałem zaglądając na robótkę każdej z kobiet.
- Koszulę dla Ciebie tato.- Powiedziała Elhemina podając mi ciemny materiał. Była to czarna koszula, na której złotą nicią wyhawtowano smoki.
- Jest piękną, dziękuję.- Powiedziałem po czym przytuliłem ją. Później do końca dnia witałem przybywających gości.
- Cieszę się że przyjechaliście.
- Mieliśmy nie przyjechać na twoją pięćdziesiątą rocznicę koronacji? Nawet moja Transylwania nie jest tak ważna.- Powiedział Sorci po czym wszyscy zgodnie zaczęli się śmiać. Kolejnego dnia lekcja z Mauvais była zaplanowana na okolice południa.
- Mauvais dzisiaj nie będzie lekcji, mam nadzieję jednak, że przyjmiesz zaproszenie na ucztę i uroczystości z okazji pięćdziesiątej rocznicy mojej koronacji.
<Mauvais?>
wtorek, 16 października 2018
Od Mauvais CD Vlada
Kolejny dzień zaczął się zupełnie tak samo jak tamten, o tej samej porze co tamten, a ja wykonałam te same czynności co wczoraj o tej samej porze. Ehh, zawiłe i pokręcone, zresztą jak wszystko w tej szarej rzeczywistości. Czasami można oszaleć, zwłaszcza kiedy jest się władczynią Północnego Królestwa. Jeszcze kiedy wygląda się tak jak ja. Mam wrażenie, że to cud, że jeszcze całkowicie nie postradałam zmysłów.
Ale może wróćmy do teraźniejszości. Jak zresztą codziennie o tej porze, byłam aktualnie na dworze Vlada, czyli w Valahii na lekcjach. Nauczyłam się już rozpoznawać, kiedy pytać gdzie jest Vlad, a kiedy od razu iść do sali tronowej, gdzie król zwykł przesiadywać o tej porze.
- Witaj Mauvais. To co? Zaczynamy lekcję? - zapytał od razu, kiedy przekroczyłam próg sali. Pokiwałam głową z delikatnym uśmiechem i oboje ruszyliśmy w kierunku sali treningowej.
~Po lekcji, bo w sumie nie chce mi się tego opisywać~
- Widzę, że jesteś dzisiaj w dobrym humorze - rzuciłam, kiedy skończyliśmy dwugodzinną lekcję.
- Tak sądzisz? - odpowiedział król, miałam wrażenie, że tak jakoś bardziej pochłonięty był tym, co działo się w jego głowie.
- Przez wiele lat obserwowałam ludzi i ich zachowania, więc już potrafię dostrzec zmiany w emocjach większości osób. Nawet nie zliczyłbyś ile rzeczy się zmienia w takim czasie na ludzkiej twarzy. A tak poza tym... to tworzysz bardzo wyraźne obrazy mentalne. Można więc wywnioskować, że intensywnie o czymś myślisz. Ale nie martw się, nie szperałam ci w głowie ani nic, po prostu zobaczyłam twoje ostatnie wspomnienie z naszej lekcji. Było jasne i pełne życia, więc jesteś szczęśliwy... - pospieszyłam z tłumaczeniem - Niestety muszę cię opuścić, ja również czekam na ważny list od rodziny - uśmiechnęłam się i wyparowałam.
<Vlad?>
Takie troszku wymęczone, ale nic ~Mau
Ale może wróćmy do teraźniejszości. Jak zresztą codziennie o tej porze, byłam aktualnie na dworze Vlada, czyli w Valahii na lekcjach. Nauczyłam się już rozpoznawać, kiedy pytać gdzie jest Vlad, a kiedy od razu iść do sali tronowej, gdzie król zwykł przesiadywać o tej porze.
- Witaj Mauvais. To co? Zaczynamy lekcję? - zapytał od razu, kiedy przekroczyłam próg sali. Pokiwałam głową z delikatnym uśmiechem i oboje ruszyliśmy w kierunku sali treningowej.
~Po lekcji, bo w sumie nie chce mi się tego opisywać~
- Widzę, że jesteś dzisiaj w dobrym humorze - rzuciłam, kiedy skończyliśmy dwugodzinną lekcję.
- Tak sądzisz? - odpowiedział król, miałam wrażenie, że tak jakoś bardziej pochłonięty był tym, co działo się w jego głowie.
- Przez wiele lat obserwowałam ludzi i ich zachowania, więc już potrafię dostrzec zmiany w emocjach większości osób. Nawet nie zliczyłbyś ile rzeczy się zmienia w takim czasie na ludzkiej twarzy. A tak poza tym... to tworzysz bardzo wyraźne obrazy mentalne. Można więc wywnioskować, że intensywnie o czymś myślisz. Ale nie martw się, nie szperałam ci w głowie ani nic, po prostu zobaczyłam twoje ostatnie wspomnienie z naszej lekcji. Było jasne i pełne życia, więc jesteś szczęśliwy... - pospieszyłam z tłumaczeniem - Niestety muszę cię opuścić, ja również czekam na ważny list od rodziny - uśmiechnęłam się i wyparowałam.
<Vlad?>
Takie troszku wymęczone, ale nic ~Mau
poniedziałek, 15 października 2018
Od Vlada Cd Aralia
Miałem akurat wolny dzień, na ile oczywiście król może mieć jakiś wolny dzień i postanowiłem przejść się po mojej ukochanej stolicy. Przechadzałem się po ulicach, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu były znacznie mniej liczne i mniej zatłoczone. Szedłem właśnie w kierunku targu by odwiedzić siostrę mojej wychowawczyni, gdy wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Nie była ona specjalnie miłą osobą, przynajmniej takie sprawiała pierwsze wrażenie. Na wszelki wypadek jednak ruszyłem za nią. Kilka chwil później dziewczyna zamierzała przekroczyć bramę.
- Dokąd idziesz?- Zapytałem spoglądając na nią.
- A co Cię to interesuje?- Zapytała po czym odwróciła się na pięcie i odeszła. Ja tymczasem poszedłem na targ by porozmawiać z Yvoni po czym wróciłem do zamku. Kolejnego dnia przyjmowałem ludzi, którzy chcieli zarabiać na życie jako mordercy, wojownicy itd. Nieźle się zdziwiłem kiedy zobaczyłem tą samą dziewczynę co wczoraj.
- Znowu się spotykamy. Czego oczekujesz?- Zapytałem spoglądając na nią.
<Aralia?>
- Dokąd idziesz?- Zapytałem spoglądając na nią.
- A co Cię to interesuje?- Zapytała po czym odwróciła się na pięcie i odeszła. Ja tymczasem poszedłem na targ by porozmawiać z Yvoni po czym wróciłem do zamku. Kolejnego dnia przyjmowałem ludzi, którzy chcieli zarabiać na życie jako mordercy, wojownicy itd. Nieźle się zdziwiłem kiedy zobaczyłem tą samą dziewczynę co wczoraj.
- Znowu się spotykamy. Czego oczekujesz?- Zapytałem spoglądając na nią.
<Aralia?>
Od Aralii Uroki stolicy
Dziś wcześnie wstałam rozejrzałam się dookoła mojego pokoju. Wstałam, ubrałam się i zajrzałam przez okno. Jak zwykle nic ciekawego się nie działo. Chciałam pójść na śniadanie, ale uznałam że po co, skoro nie jestem głodna. Postanowiłam przespać się jeszcze pół godziny. Po przebudzeniu wyszłam na podwórze. Rozejrzałam się po dookoła. Szłam głową w chmurach i myślałam co mogłabym dzisiaj robić. Nagle poczułam, że się z kimś zderzyłam. Spojrzałam do góry i zobaczyłam wysokiego mężczyznę. Zignorowałam go i poszłam w swoją stronę.
- Tak się odwdzięczasz za pomoc? - usłyszałam czyjś głos z tyłu i odwróciłam się w tam tą stronę.
- A co cię to interesuje?! - kilka przechodniów spojrzało na nas z zdziwieniem.
- Widzę że nie jesteś zbytnio uprzejma.- odpowiedział patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
- No i co z tego? To nie twoja sprawa! - chciałam jak najszybciej wrócić do mojego domu. Odwróciłam się i poszłam w swoją stronę.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam już dobrze znajomy mi głos.
<Vlad?>
- Tak się odwdzięczasz za pomoc? - usłyszałam czyjś głos z tyłu i odwróciłam się w tam tą stronę.
- A co cię to interesuje?! - kilka przechodniów spojrzało na nas z zdziwieniem.
- Widzę że nie jesteś zbytnio uprzejma.- odpowiedział patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
- No i co z tego? To nie twoja sprawa! - chciałam jak najszybciej wrócić do mojego domu. Odwróciłam się i poszłam w swoją stronę.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam już dobrze znajomy mi głos.
<Vlad?>
Od Vlada CD Mauvais
Życie to niekończące się pasmo udręk, które czasem jednak przeplatają momenty szczęścia. W życiu królów więcej jest jednak tych udręk. Każdy władca musi mierzyć się z klęskami żywiołowymi, głodem, śmiercią poddanych, wojnami, epidemiami a oprócz tego również z swoimi prywatnymi problemami. Na samym początku tej listy zawsze jednak znajdują się dzieci. Nieważne ile już mają lat to i tak są najważniejsze. Ja jako ojciec dość pokaźnej ich gromadki dość często się o nie zamartwiałem, tym bardziej, że niektóre z moich starszych pociech zamieszkują odległe krańce królestwa. Lekcje z Mauvais prawie zawsze kończyły się tym, że zastanawiałem się co dzieje się u jednych z moich najstarszych potomków: Morgany i Malaganta, którzy już od kilku lat byli małżeństwem i razem trzymali pieczę nad Zachodnim Namiestnictwem, Mihneii, który jako dowódca wojowników prowadził manewry przy naszej zachodniej granicy i Sorciera, który ponad dziesięć lat temu został hrabią Transylwanii. Nie widywałem ich za często, zazwyczaj przy okazji jakichś świąt. Moje rozmyślania przerwał jeden z służących, który wpadł do mojego gabinetu wymachując plikiem jakichś kartek.
- Panie! Właśnie przyleciały ptaki z wiadomościami!- Powiedział gdy w końcu złapał oddech.
- Jakie ptaki?- Zapytałem biorąc podane przez niego kartki.
- Kruk z zachodu, sowa śnieżna z północy, gołąb z wschodu, papuga z południa, sokół od księcia Mihneii i harpia od hrabiego Transylwanii, księcia Sorciera.- Poinformował mnie służący i ukłonił się po czym opuścił pomieszczenie. Szybko przeczytałem listy po czym kazałem przygotować na następny dzień wystawną ucztę. Bardzo się cieszyłem, ponieważ jakimś dziwnym trafem wszystkie moje dzieci postanowiły odwiedzić mnie tego samego dnia. Nazajutrz z samego rana udałem się do sali tronowej wypełniać swoje królewskie obowiązki i czekać na Mauvais, która zjawiła się punktualnie jak zawsze.
- Witaj Mauvais. To co? Zaczynamy lekcję?- Zapytałem uśmiechając się.
<Mauvais?>
- Panie! Właśnie przyleciały ptaki z wiadomościami!- Powiedział gdy w końcu złapał oddech.
- Jakie ptaki?- Zapytałem biorąc podane przez niego kartki.
- Kruk z zachodu, sowa śnieżna z północy, gołąb z wschodu, papuga z południa, sokół od księcia Mihneii i harpia od hrabiego Transylwanii, księcia Sorciera.- Poinformował mnie służący i ukłonił się po czym opuścił pomieszczenie. Szybko przeczytałem listy po czym kazałem przygotować na następny dzień wystawną ucztę. Bardzo się cieszyłem, ponieważ jakimś dziwnym trafem wszystkie moje dzieci postanowiły odwiedzić mnie tego samego dnia. Nazajutrz z samego rana udałem się do sali tronowej wypełniać swoje królewskie obowiązki i czekać na Mauvais, która zjawiła się punktualnie jak zawsze.
- Witaj Mauvais. To co? Zaczynamy lekcję?- Zapytałem uśmiechając się.
<Mauvais?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)