O nie, nie, nie, nie. I po co ja dzwoniłam tym cholernym dzwonkiem, co? Oczywiście zachciało mi się gadać z kimś rano i nie mogło to zaczekać przynajmniej do południa. Czasami jestem głupsza od bezmózgiego przedmiotu.
- P-poczekaj! Wyjdę i zaczekam za drzwiami, a ty na spokojnie się ubierzesz, dobrze? W sumie nie masz tego no... wyboru, raczej nie pozwoliłabym na to, żebyś musiał chodzić po jakichś zakamarkach zamku - zaczęłam mówić bez ładu i składu. Kurde, Mauvais, zazwyczaj kiedy musisz, potrafisz powiedzieć sensownie więcej niż trzy słowa na krzyż. Nacisnęłam klamkę i wybiegłam z mojego pokoju. W tym samym momencie co przekroczyłam próg zatrzasnęłam drzwi i oparłam się plecami o ścianę osiem centymetrów dalej. To... to nie było coś, na co byłam przegotowaną i raczej nigdy nie będę na coś takiego przygotowana. Po prostu to było... szokujące. Szokujące i niezręczne zarazem. Zamknęłam oczy i zakryłam dłonią czoło, na którym ręka zatrzymała się tylko przez kilka sekund. Odgarnęłam sobie włosy z oczu i bezwładnie opuściłam rękę, która z cichym hukiem uderzyła o ścianę za mną. Popatrzyłam kątem oka na klamkę, która chwilę później opadła, a potem drzwi całkowicie się otworzyły. W progu stanął Sorci, ubrany, dodatkowo wyglądający jakby dopiero co tutaj się pojawił. Żadnych charakterystycznych emocji na twarzy, więc odczytałam to jako dobry znak. Weszłam do pokoju że spuszczonym wzrokiem, później od razu kierując się w stronę krzesła przy stoliku, który stał w kącie komnaty. Kiedy na nim usiadłam, wzięłam głęboki oddech.
- Przepraszam! Wiem, że powiedziałeś, że mogę zadzwonić kiedy chce, ale odnoszę wrażenie, że nie powinnam cię wzywać tak wcześnie. Powinnam była się domyślić, że najprawdopodobniej śpisz albo coś, ale niestety, egoizm u mnie wziął górę w tym momencie. Odczuwałam wielką potrzebę porozmawiania z kimś kto potrafi mnie wysłuchać, bo pewnie jak każdy władca przeżywam rozterki. Cóż, skoro już tu jesteś to może powinnam od razu przejść do rzeczy. W skrócie chodzi o to... Mam wrażenie, po prostu to czuję, że coś robię nie tak. Coś, chociaż nie wiem co, idzie mi źle, powoduje to niezadowolenie i pewnie przez to zwracają się do mnie... Chłodniej niż zazwyczaj. Początkowo myślałam, że to chodzi o to, że często podróżuję, ale szybko wybito mi ten pomysł z głowy. Teraz sądzę, że porówują mnie to mojego ojca. Pewnie on zrobił coś, czego ja zrobić nie chce, bądź nie jestem w stanie. Ale nikt nie chce mi powiedzieć co to jest, a sama z nim porozmawiać, jak wiesz, nie mogę. I reasumując; sądzę, że jestem złym władcą, źle panuję nad ludem, mam źle pomysły i złe decyzje podejmuję. Wiem, że to trochę błahy powód, aby zawracać ci głowę, ale musiałam się komuś wygadać. Dziękuję ci za wysłuchanie mnie do końca - zakończyłam wpatrując się tępo w krzesło przede mną.
<Sorci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz