Życie to niekończące się pasmo udręk, które czasem jednak przeplatają momenty szczęścia. W życiu królów więcej jest jednak tych udręk. Każdy władca musi mierzyć się z klęskami żywiołowymi, głodem, śmiercią poddanych, wojnami, epidemiami a oprócz tego również z swoimi prywatnymi problemami. Na samym początku tej listy zawsze jednak znajdują się dzieci. Nieważne ile już mają lat to i tak są najważniejsze. Ja jako ojciec dość pokaźnej ich gromadki dość często się o nie zamartwiałem, tym bardziej, że niektóre z moich starszych pociech zamieszkują odległe krańce królestwa. Lekcje z Mauvais prawie zawsze kończyły się tym, że zastanawiałem się co dzieje się u jednych z moich najstarszych potomków: Morgany i Malaganta, którzy już od kilku lat byli małżeństwem i razem trzymali pieczę nad Zachodnim Namiestnictwem, Mihneii, który jako dowódca wojowników prowadził manewry przy naszej zachodniej granicy i Sorciera, który ponad dziesięć lat temu został hrabią Transylwanii. Nie widywałem ich za często, zazwyczaj przy okazji jakichś świąt. Moje rozmyślania przerwał jeden z służących, który wpadł do mojego gabinetu wymachując plikiem jakichś kartek.
- Panie! Właśnie przyleciały ptaki z wiadomościami!- Powiedział gdy w końcu złapał oddech.
- Jakie ptaki?- Zapytałem biorąc podane przez niego kartki.
- Kruk z zachodu, sowa śnieżna z północy, gołąb z wschodu, papuga z południa, sokół od księcia Mihneii i harpia od hrabiego Transylwanii, księcia Sorciera.- Poinformował mnie służący i ukłonił się po czym opuścił pomieszczenie. Szybko przeczytałem listy po czym kazałem przygotować na następny dzień wystawną ucztę. Bardzo się cieszyłem, ponieważ jakimś dziwnym trafem wszystkie moje dzieci postanowiły odwiedzić mnie tego samego dnia. Nazajutrz z samego rana udałem się do sali tronowej wypełniać swoje królewskie obowiązki i czekać na Mauvais, która zjawiła się punktualnie jak zawsze.
- Witaj Mauvais. To co? Zaczynamy lekcję?- Zapytałem uśmiechając się.
<Mauvais?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz