Prawdopodobnie od godziny spędzałam swój czas na zamku Vlada, a robiłam to z okazji pięćdziesiątej rocznicy jego koronacji. Nie wypadało odmawiać, ale jakaś jedna część mojego umysłu upierała się przy tym, że jednak to był lekki błąd. W końcu - nie znałam tutaj nikogo, bo cały swój czas spędzałam na lekcjach z Vladem, jeżeli przypadkiem znalazłam się w stolicy Valahii. To był chyba jedyny argument, który przekonywał mnie, żeby się pożegnać i odejść daleko, na sąsiedni kontynent. Ale jednak, nie mogłam się zdecydować czy to zrobić czy nie, więc po prostu usiadłam sobie w kącie przy stoliku, przy okazji popijając jakiś alkohol, który był akurat najbliżej mnie. Wszyscy się bawili, tańczyli, prowadzili ożywione konwersacje, myśleli dużo i często, a ja z łatwością mogłam odgadnąć na jaki temat rozmawiają poszczególne jednostki tutaj widoczne. Hah, czasami wyostrzony słuch jest moim przekleństwem, bo krzyk dla mnie brzmi jak wybuch jakiejś armaty czy inny huk tego typu.
- Może jednak taka samotność, taki czas, kiedy stoję na uboczu i obserwuję wszystko i wszystkich nie jest taki zły? - wymamrotałam sama do siebie. Uśmiechnęłam się i wzięłam kolejny łyk napoju, który miałam przed sobą. W sumie smakowało trochę jak wino, trochę jak cydr, więc wolę nie popełnić jakiegoś wielkiego błędu w nazewnictwie.
Wygładziłam sobie spódnicę i włosy. Już, już miałam wstać i podejść do Vlada z podziękowaniami za zaproszenie, ale usłyszałam ciche chrząknięcie, a potem lekki dotyk na ramieniu. Oho, jeżeli ktoś tak robi to znak, że musiał już wcześniej coś mówić, a ja, głupia, tego nie usłyszałam. Powoli odwróciłam głowę, a w moich oczach błysnęło coś na pograniczu strachu i zakłopotania.
<Sorci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz