Pokręciłam głową, dając jednoznaczną odpowiedź na zadane pytanie.
- Oczywiście, że nie. Tak wygląda życie, nie będę się narzucać. Udanych łowów - powiedziałam na pożegnanie i natychmiast zniknęłam, aby dalej nie przeszkadzać w przygotowaniach. Cieszę się, że mogłam mu ostatecznie podziękować, chociaż to i tak nie oddale wszystkiego tego, co czuję.
Kiedy ponownie wylądowałam w mojej sypialni, pełna energii wybiegłam przez drzwi. Miałam ochotę zrobić dzisiaj coś produktywnego, nie ważne co.
- Hmm, co by tu zrobić... Raczej nikt mi nie pozwoli na jakiekolwiek prace wymagające wysiłku fizycznego, a nie będę przecież narzekać i wiercić dziury w brzuchu. Może po prostu poćwiczę trochę rzuty nożem albo strzały z łuku? - mruczałam do siebie, kiedy to mijałam kolejne korytarze w zamku, usiłując wydostać się na zewnątrz. Szybko skierowałam się do niewielkiego pokoiku, w sumie takiego magazynu, chwyciłam swój zestaw dwóch broni i wybiegłam przez otwarte drzwi zamku.
~*~
Nie wiem ile czasu minęło. Nie liczyłam jakoś specjalnie dni, a po prostu w biegu zapominałam czy coś wydarzyło się wczoraj czy przedwczoraj. Oczywiście, pamiętałam o obietnicy danej Sorciemu i nawet nie tykałam srebrnego dzwonka, który zajął swoje miejsce w szafce przy łóżku. Prawdopodobnie minęły dwa tygodnie, plus minus dwa dni. W międzyczasie szukałam informacji o ojcu i matce, o sposobie ich panowania czy innych takich. Znalazłam ponad dziesięć ksiąg, które opisują tamte czasu. Pochłaniałam lekturę za lekturą, z fascynacją czytając podczas ciemnych nocy, przy świetle świeczek.
- Bardzo pasjonująca historia - mruknęłam do siebie, kiedy skończyłam ostatni rozdział dwunastej i ostatniej kroniki. Ziewnęłam i zwinęłam się w kłębek przykrywając się pierzyną.
<Sorci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz