Mauvais wróciła do Syntherii, my tymczasem wciąż rozmawialiśmy. W końcu Satine i Roxane poszły się położyć, podobnie jak żony Olivera. Niedługo później również Rüdiger, Niel i Stephan poszli do przygotowanych dla nich komnat.
- Kończycie tegoroczną wędrówkę?- Zapytałem spoglądając na niego.
- Tak, trzeba w końcu odpocząć a poza tym muszę w końcu pobyć trochę z dziećmi. Jestem wdzięczny ojcu za to, że je wychowuje ale też chce mieć w to jakiś wkład. I tak już źle się czuję z tym, że przez większą cześć roku mnie nie widzą.- Powiedział spoglądając na mnie. Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Dobrze go rozumiałem, też chciałem być obecny w życiu moich dzieci jednak moje zajęcie Veantora też nie pozwalało mi spędzać z nimi tyle czasu ile bym chciał. Większości ludzi wydaje się, że zawsze trubadurzy mogą zawsze zrezygnować z tego co robią albo mogą wychowywać dzieci w drodze. Niestety nie jest to możliwe, tym bardziej że oprócz grania zespół mojego brata pełnił też rolę królewskiego szpiega, jak wiadomo ludzie w tawernach przy dobrej muzyce i alkoholu chętniej mówią.
- Chcesz się czegoś napić?- Zaproponowałem na co Oliver kiwnął głową a ja postawiłem na stole dwa kielichy i butelkę miodu pitnego.
- Dzieciaki tęsknią za wami.- Powiedziałem przypominając sobie ostatnią rozmowę z jednym z synów Olivera.
- Jesteś pewien? Może młodsze owszem, ale najstarsi chłopcy mają już po piętnaście lat. Pewnie nienawidzą ojca za to, że ich zostawił.
- Nie zostawiłeś. To właśnie twój najstarszy syn powiedział mi, że tęsknią za wami.- Powiedziałem a mój brat pokiwał głową. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, dopóki nie skończył nam się miód. Następnego dnia Oliver i jego zespół ruszyli do stolicy a ja postanowiłem odwiedzić Mauvais. Teleportowałem się do jej zamku około południa.
- Cześć skarbie. Jak się czujesz?- Zapytałem całując ją na powitanie.
<Mauvais?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz