poniedziałek, 12 listopada 2018

Od Mauvais CD Sorciego

Obudziłam się na krótko przed dziesiątą rano. Zazwyczaj śpię trochę dłużej, z racji tego, że zostaję do późna i obserwuję to, co się dzieje za moim oknem kiedy inni zwyczajnie już gaszą światło. Lubię patrzeć na ciemną, szarą rzeczywistość zza grubego szkła.
Obudziłam się wcześniej, więc postanowiłam zrobić coś produktywnego, a mianowicie spalić pewną karmazynową kopertę. Odrzuciłam pierzynę na bok i podeszłam do ciemnobrązowego biurka, gdzie w rogu leżała mała, niepozorna karteczka. Z niechęcią ją wzięłam i wróciłam do łóżka. Kiedy jednak sięgnęłam by zapalić świeczkę, usłyszałam znajome trzaśnięcie. Jak mogłabym się spodziewać, odwiedził mnie Sorci, który niedługo po zmaterializowaniu się w mojej sypialni podszedł do mnie i pocałował delikatnie.
- Czuję się dobrze, a w tym przypadku słowo "dobrze" znaczy mniej więcej tyle samo, co ma znaczyć, a nie "dobrze" w sensie "źle, ale powiem tak, żebyś się nie martwił" - odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie i szybkim ruchem zapaliłam świeczkę.
- Co robisz? - zapytał Sorci siadając na krańcu materaca. Popatrzyłam na niego przez chwilę, a potem powoli wsunęłam czerwoną kopertę do ognia.
- Palę to, co mi kiedyś pozwalało się utrzymać przy zdrowych zmysłach. Lecz teraz po prostu tego nienawidzę, więc pozbywam się tego - szarawy popiół z kartki pojawił się na ciemnej szafce - Niestety, być może nie dowiesz co to było, bo jak widzisz tyle z tego zostało, a ja ci o tym nie powiem - usiadłam koło niego uśmiechając się nieco złośliwie.

<Sorci?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz