Podniosłam głowę i wyprostowałam się rozciągając mięśnie rąk. przez chwilę milczeliśmy oboje, więc uznałam, że to koniec opowieści i może warto się odezwać.
- W sumie niezbyt to się różni od obchodzenia świąt u mnie. Jedyne co jest inne to ostatnie dwa zdania, ja świętuję tak na poważnie jedynie jeden dzień, potem to tak okazjonalnie. Ale czuję się podekscytowana na myśl, że będę mogła uczestniczyć w innej tradycji - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Sorci również się do mnie uśmiechnął. Odwróciłam głowę i chwilę później się trochę zamyśliłam. Wpadłam na dziwny pomysł. Może jest trochę lekkomyślny, w końcu jednak to jest ich własna tradycja, coś czuję, że nie powinnam się do niej mieszać.
- Czy coś by się stało, gdybym przyszła wam pomóc? W kuchni, w dekorowaniu czy czymkolwiek innym? Może wtedy zobaczyłabym twoją rodzinę... w akcji. Bez tych zachowań zarezerwowanych dla innych arystokratów. Ciekawi mnie wasza relacja, to jacy są twoi bracia i siostry podczas zwykłej zabawy, podczas rodzinnego dekorowania zamku na święta. Myślę, że trochę za bardzo się rozpędzam, ale obiecałam częściej mówić o swoich uczuciach, więc chyba nie ma w tym nic złego. Chciałabym dołączyć do waszej społeczności, żeby niektórzy przestali we mnie widzieć królową innego kraju, a zaczęli dostrzegać bratową, mnie jako jedną z wielu w Twojej rodzinie - skierowałam swój wzrok znowu na Sorciego - Myślisz, że to byłoby coś złego?
<Sorci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz