piątek, 2 listopada 2018

Od Sorciego Cd Mauvais

Zaraz po wyjściu Mauvais teleportowałem się do swojego zamku. Miałem wrażenie, że już raczej nie będziemy dogadywać się tak jak wcześniej. Satine i Roxane były bardzo szczęśliwe, że przez najbliższy czas nie będę się narażał ale nie podobało im się moje wybite ramie. No cóż świat bywa okrutny. Następne dwa tygodnie siedziałem jedynie w domu i doglądałem zbiorów, ewentualnie bawiłem się z przybranym synem lub zajmowałem robotą papierkową.
- Tato poczytasz mi?- Zapytał któregoś dnia Dunmore przybiegając do mnie z wielką książką baśni.
- No to chodź tu mały.- Powiedziałem po czym posadziłem go sobie na kolanie i zacząłem czytać:
Pewna wdowa miała dwie córki, z których jedna była ładna i pracowita, druga zaś
brzydka i leniwa. Matka więcej jednak kochała brzydką i leniwą dziewczynkę, gdyż była to
jej rodzona córka, zaradna i pracowita pasierbica wykonywała najcięższą robotę. Biedna
dziewczyna co dzień musiała siadać przy studni i prząść, aż krew ciekła jej z palców.
Razu pewnego zdarzyło się, że zakrwawiło się i wrzeciono. Dziewczyna nachyliła się
nad studnią, aby je obmyć, ale wrzeciono wymknęło się jej z ręki i wpadło do wody.
Z płaczem pobiegła dziewczyna do macochy i powiedziała jej, co się stało. Ale zła macocha
wyłajała ją ostro i rzekła:
- Jeśli wrzuciłaś wrzeciono do studni, to musisz je także stamtąd wydobyć!
Wróciła więc dziewczyna do studni i nie wiedziała, co począć. W obawie przed
gniewem macochy wskoczyła do studni, aby wydobyć wrzeciono. W tej chwili straciła
przytomność, a gdy się obudziła, znajdowała się na pięknej łące. oświetlonej blaskiem
słonecznym i usianej tysiącami kwiatów.
Poszła dziewczyna łąką przed siebie, aż doszła do wielkiego pieca, pełnego chleba.
A rumiane bochenki wołały:
- Ach, wyjmij nas. ach, wyjmij nas, bo się spalimy; dawno już jesteśmy upieczone!
Dziewczyna zbliżyła się, wzięła łopatę leżącą opodal i wyjęła wszystkie bochenki.
Szła dalej i doszła do jabłoni okrytej tysiącami dojrzałych jabłek, które wołały:
- Ach, strząśnij nas, ach, strząśnij nas, dawno już jesteśmy dojrzałe!
Dziewczyna potrząsnęła drzewem, a wszystkie jabłka pospadały niby deszcz. Potem
złożyła je na jedno miejsce i poszła dalej.
Wreszcie doszła do małego domku, z którego wyglądała stara kobieta o wielkich
zębach. Dziewczynka przelękła się bardzo i chciała uciekać, ale staruszka rzekła:
- Czego się boisz, drogie dziecię? Zostań u mnie! Jeśli starannie wykonywać będziesz
wszelką robotę, niczego ci nie zabraknie. Musisz tylko uważać ścieląc moje łóżko, abyś
dobrze trzepała pościel, bo gdy pierze z niej leci, śnieg pada na ziemię. Jestem pani Zamieć.
Ponieważ staruszka przemawiała łagodnie, dziewczynka nabrała odwagi i przyjęła
u niej służbę. Wszelką pracę spełniała ku jej zadowoleniu i starannie trzepała pościel,
aż pierze leciało jak płatki śniegu. Za to miała też u niej miłe życie, nigdy nie usłyszała złego
słowa, a co dzień dostawała pieczyste i leguminę.
Po pewnym czasie ogarnął dziewczynkę smutek. Początkowo nie wiedziała sama,
czego jej brak, ale potem zrozumiała, że trapi ją tęsknota za domem rodzinnym. Chociaż było
jej tu tysiąc razy lepiej niż u macochy, tęskniła jednak za domem. Wreszcie rzekła do pani
Zamieci:
- Tęskno mi za domem, a choć dobrze jest na dole, nie mogę jednak dłużej tu zostać,
muszę wrócić na górę, do domu.
- Bardzo to pięknie - rzekła pani Zamieć - że tęsknisz za domem. A że służyłaś mi
pilnie, sama cię odprowadzę.
Wzięła dziewczynkę za rękę i powiodła ją pod wysokie wrota. Kiedy je otwarto, spadł
na dziewczynę złoty deszcz i tak przylgnął do niej, że cała była pokryta złotem.
- Oto nagroda za twoją pilność - rzekła pani Zamieć i oddała jej także wrzeciono, które
jej wpadło do studni. 
Potem wrota zawarły się, a dziewczynka znalazła się na łące, w pobliżu domu swej
macochy.
A gdy wchodziła na podwórze, kogut, siedzący na płocie, zapiał:
- Kukurykuuu!
Nasza złota panienka znów jest tu!
Dziewczynka weszła do domu, a że cała okryta była złotem, macocha i siostra przyjęły
ją dobrze. Opowiedziała im wszystko, co ją spotkało, a gdy macocha usłyszała o tym, chciała
i swoją leniwą córkę posłać do pani Zamieci, aby również zdobyła takie bogactwo. Kazała jej
więc usiąść przy studni i prząść. Brzydka córka ukłuła się w palec, wrzuciła zakrwawione
wrzeciono do studni i sama skoczyła za nim.
Podobnie jak i siostra znalazła się na pięknej łące i poszła tą samą drogą.
Gdy doszła do pieca, bochenki zawołały:
- Ach, wyjmij nas, ach, wyjmij nas, jesteśmy już upieczone!
Ale leniwa dziewczyna odparła:
- Ani mi się śni brudzić rąk! - I poszła dalej. Gdy przybyła do jabłoni, jabłka zawołały:
- Ach, strząśnij nas, ach, strząśnij nas, jesteśmy już dojrzałe!
Ale dziewczyna odparła:
- Ani mi się śni, mogłoby mi któreś spaść na głowę! I poszła dalej.
Gdy przybyła przed dom pani Zamieci, nie przestraszyła się wcale, bo słyszała już o
jej zębach, i wnet zgodziła się do niej na służbę.
Pierwszego dnia wysilała się, była pilna i grzeczna, gdyż myślała o spodziewanej
nagrodzie. Ale już następnego dnia poczęła zaniedbywać pracę, a na trzeci dzień wcale nie
chciała wstać rano. Nie zaścieliła też łóżka pani Zamieci i nie wytrzepała poduszek.
Toteż wkrótce pani Zamieć wymówiła jej służbę. Leniwa dziewczyna rada była z tego
i sądziła, że i na nią spadnie złoty deszcz. Pani Zamieć powiodła i ją pod wysokie wrota, ale
zamiast złota spadł na nią deszcz smoły.
- Oto nagroda za twe lenistwo! - rzekła pani Zamieć i zamknęła wrota.
Wróciła więc leniwa dziewczyna do domu, oblana cała smołą, a kogut, siedzący na płocie,
zapiał:
- Kukurykuuu!
Nasza brudna panienka znów jest tu!
Smoła zaś tak się do niej przylepiła, że przez całe życie nie mogła jej zmyć. 
- Przeczytasz mi jeszcze jedną bajkę?- Zapytał Dunmore na co uśmiechnąłem się i zacząłem szukać następnej baśni. W tym samym momencie ktoś zakołatał do drzwi. Satine jak przystało na panią domu poszła otworzyć. 
- Witaj wasza wysokość, wejdź.- Dobiegł mnie głos żony. Naszym gościem raczej nie mógł być mój ojciec, bo nigdy nie tytułowała go waszą wysokością, zawsze nazywała ojcem. W tej samej chwili w drzwiach salonu pojawiła się Mauvasi. 
- Witaj Mauvais.- Powitałem ją i uśmiechnąłem się lekko.
- Dunmore zanieś książkę do pokoju i idź po Roxane i Poison.- Powiedziała Satine wchodząc do salonu. Gdy chłopiec wyszedł zwróciła się do Mauvais. 
- Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na obiedzie, Wasza Wysokość. Jestem Satine, żona Sorciego i hrabina Transylwanii.- Przedstawiła się moja żona, uśmiechając się przyjaźnie do Mauvais.
<Mauvais?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz