Podniosłam lekko jedną rękę, chcąc jakby dotkną Sorciego, by móc pokazać to wszystko, co kłębi się we mnie już od dłuższego czasu. Jednak zatrzymałam się w połowie. Nie, nie, nie. To przyszło zbyt łatwo. Pomyślałam sobie, że chciałam, by Sorci czuł to samo co ja i nagle to się zdarzyło? Nie wierzę w cuda, a przynajmniej nie w takie. Moja ręka swobodnie opadła na miękki materiał spódnicy. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, starając się nie wybuchnąć płaczem, po prostu starałam się nie zalać tego miejsca moimi łzami.
- Wiesz Sorci, nie zrozum mnie źle... Bardzo chciałabym, żebyś mnie kochał, żeby wszystko było takie piękne jak to określiłeś, ale... sęk w tym, że za łatwo to wszystko mi przyszło. Dlaczego cokolwiek miałoby w moim życiu przyjść łatwo? Już spieszę z tłumaczeniem; po nieszczęśliwym zakochaniu w wieku lat siedemnastu, zaczęłam myśleć, że nikomu, prócz rodziny, na mnie nie zależy, a przynajmniej w ten sposób. Kiedy ktoś mówi mi, że mnie kocha czuję się tak samo jak wtedy kiedy ktoś próbuje o mnie dbać. Cholera... To boli bardziej niż myślałam... - otarłam rękawem oczy, które już zaczynały robić się wilgotne. Mimo wszystko, mężczyzna stojący przede mną brzmiał szczerze, a przynajmniej ja chciałam tak sądzić - Ale, żeby było jasne, Sorci, chcę w to uwierzyć. Z całych sił pragnę uwierzyć w to, że ktoś mnie pokochał. I chyba w-wierzę to, naprawdę w to wierzę. I tylko to się dla mnie liczy-! Więc dlaczego tak się czuję, Sorci? Powinnam być teraz szczęśliwa. Więc dlaczego to tak boli? Wszystko tak boli - niewiele myśląc, objęłam Sorciego rękami, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Po kilku sekundach milczenia, wzięłam głęboki oddech starając się uspokoić - Boję się. Tak bardzo się boję. Boję się, że to uczucie nie ma przyszłości. Byłam zbyt słaba i pokochałam cię za bardzo. Sorci, kocham cię tak bardzo, że aż jestem gotowa umrzeć! Tak się właśnie czuję. Zależy mi na tobie bardziej niż na kimkolwiek innym, rozumiesz?
<Sorci?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz