czwartek, 2 sierpnia 2018

Od Ajabu "Koronacja"

Ze zdenerwowaniem chodziłam po komnacie nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Nastał dzień koronacji, a ja nie miałam pojęcia co mam robić. Oczywiście przygotowywano mnie do tego całe życie, jednak czułam, że to wszystko ze mnie ulatuje, ta cała wiedza o zachowaniu, mówię...
- Pani... - usłyszałam czyjś kobiecy głos.
Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam służkę, która patrzyła w podłogę.
- Goście już mijają bramy miasta i niedługo wkroczą do pałacu.
- Dziękuje za wiadomość. Zaraz zejdę na dół - powiedziałam cicho z uśmiechem.
Kobieta ukłoniła się i wyszła. Westchnęłam ciężko i zmieniłam się w kobietę i ubrałam długą jasno błękitną suknię. Na małym stoliku naprzeciw łóżka leżały ozdoby rodzinne, które miałam włożyć. Delikatnie pogładziłam zimę jak lód złoto. Z lekkim drżeniem rąk zaczęłam zakładać bransolety na nadgarstki oraz założyłam kolie na szyję. Z koszyka, który także stał na stoliku, wyjmowałam kwiaty lili i wplatałam wolno we włosy. Przyglądałam się mojemu odbiciu w lustrze. Nie wyobrażałam sobie siebie w symbolicznej koronie, dzierżącej berło w prawej dłoni a w lewej białe pióro, które miało oznaczać gołębicę. Jednak nie miałam innego wyboru. Kiedy skończyłam wplatanie kwiatów we włosy wyszłam ze swojej komnaty kierując się do sali głównej, gdzie mieli znaleźć się wszyscy goście. Szłam powoli oglądając obrazy wiszące na ścianach. Widziałam na nich swoich dziadków i rodziców. Po niedługim czasie stanęłam w drzwiach do sali głównej i z lekką trwogą patrzyłam na będących tam ludzi.
- Przybyła księżniczka Ajabu Mbinguni z rodu Taji! - usłyszałam koło siebie męski głos.
Gwar w sali ustał i wszyscy patrzyli w moją stronę z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się delikatnie czując jak pieką mnie policzki. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam przed siebie starając nie rozglądać się na boki. Przed sobą zobaczyłam trójkę osób które patrzyły na mnie z uwagą. Rozpoznałam ich niemal natychmiast. Był to król Valahii Vlad, królowa Syntheri Mauvais oraz władczyni Dagniru Iseult. Stanęłam naprzeciw nich i ukłoniłam się nisko.
- To zaszczyt móc poznać wasze wysokości... - powiedziałam cicho.
Władcy uśmiechnęli się tylko, gdyż do sali wszedł kapłan ze srebrnymi włosami i również srebrną brodą.
- Nadszedł czas koronacji! - powiedział ochrypłym głosem.
Poczułam jak po moim karku spływają krople zimnego potu. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie korytarzem. Rozglądając się wokół z wolna ruszyłam za nim. Czułam jak drżą mi nogi jednak starałam się nie zwalniać. Po chwili która trwała dla mnie wieczność zobaczyłam przed swoimi oczami duży tron a wokół niego różnorakich kapłanów, którzy byli ubrani w białe szaty. Przed nim stał owy srebrnowłosy kapłan. Gdy byłam już obok niego zaczął swoją mowę w języku wspólnym wszystkich państw.
- Witam wszystkich przybyłych gości na uroczystej koronacji nowego władcy naszego państwa Viumbe, Ajabu! - wskazał na mnie, a wszyscy zaczęli klaskać.
Patrzyłam na nich trzymając wysoko głowę i starając się nie denerwować, jednak nie za bardzo mi to wychodziło.
- Ta oto korona niech świadczy o władzy jaką posiadać będzie wdładczyni - uniusł ją wysoko i nałożył na moją głowę. - Niech to berło świadczy o twojich przyszłych zwycięstwach a pióro gołębicy o pokoju, który zapanuje po wojnach.
Wręczył mi je w ręce a ja wystąpiłam przed niego.
- A teraz władczyni wygłosi swoją mowę do poddanych oraz władców innych królestw - wskazał na trójkę osób na przedzie.
- Drodzy poddani, królu Vladzie trzeci Palowniku Draculo z rodu Dragomirów, królowo Mauvais Akazawo z rodu Dèamon oraz władczyni Iseult Ketsueki z rodu Shirobu, jako władczyni Viumbe obiecuje dać moim poddanym dobrobyt. Nie zamierzam w państwie tolerować biedny, chorób oraz złodziejstwa. Będę dbać o to, aby te czynniki przestały tak często się pojawiać w państwie. Obiecuje także utrzymywać pokój oraz handel między Viumbe a innymi państwami.
Otetchnęłam cicho z ulgą, że mam to za sobą. Nagle na przód wystąpił Vlad z dumnie wypiętą piersią.
- Niech żyje nowa wladczyni Viumbe, Ajabu Mbinguni! - krzyknął.
Wszycy mu zawtórowali. Uśmiehnęłam się szeroko wsłuchując się w głos tłumu.
- Niech zacznie się przyjęcie - powiedziałam donośnym lecz drżącym głosem.
Wszyscy udali się do sali balowej, a ja w tym czasie oddałam pióro oraz berło kapłanowi. Z koroną niestety będę musiała męczyć się do końca dnia, jest to mój obowiązek. Wyszłam tuż za tłumem i znalazłam się w sali balowej. Rozejrzałam się z przyjemnością po niej. Wszyscy rozmawiali i brali ze stołów przekąski. Nagle usłyszałam jakiś męski głos za sobą.
Vlad?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz