Ciągnęłam szarowłosą za nadgarstek w stronę jakiegoś przyjemnego, ale równie pustego miejsca, co zamkowa biblioteka. W końcu padło na odludną chatę, w której w sumie urządziłam sobie swój jakby drugi dom, bo prawie nikt tam nie przychodzi. Mimo tego, jest przytulnie i rodzinnie, przez co skradła moje serce.
- Jesteśmy - powiedziałam wskazując na drzwi, które chwilę później otworzyły się na oścież - z okien jest świetny widok na panoramę miasta, które leży pod wzgórzem, czyli tę bardziej zabytkową część, z którą wiążą się niekiedy ciekawe historie. Mogę w ten sposób pokazywać i opowiadać o moich ulubionych miejscach zbudowanych przez przodków - dodałam podbiegając do niewielkiego stolika. Gestem zaprosiłam Sakurę, aby usiadła naprzeciwko mnie.
- Jesteś niezwykle radosna - nie wiem czy miała zamiar to powiedzieć, czy po prostu jej się wyrwało, ale i tak to usłyszałam i uśmiechnęłam się. Cieszę się, że ludzie mnie tak postrzegają, to lepsze niż kiedy mówią, że jestem cichsza niż przedmiot.
- Tak sądzisz? Cóż, cieszę się, że moje postanowienie już weszło w życie. Przed tym jak spotkałam cię to postanowiłam, żebym więcej się uśmiechała i bardziej okazywała pozytywne uczucia. Super, że mi się udało - uciekłam wzrokiem gdzieś w dal, lekko zakłopotana - A ty z kolei nosisz kaptur tak zasunięty, że nie widać ci twarzy. Jest to jakaś tajemnica czy coś czym mogłabyś się podzielić z innymi?
<Sakura? Przepraszam, że takie wymęczone, ale nie ma głowy do pisania, a nie chciałam być tak długo nieaktywna>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz