Dzisiejszy dzień minął dosyć dobrze, cały swój czas spędziłam głównie na tłumaczeniu innym, że w te święta, wcześniej czy później nie będzie żadnych obowiązków dla osób, które normalnie pracują na dworze. Mimo tego, że tego dnia w sumie tylko i wyłącznie mówiłam i czasami szukałam niektórych ludzi to i tak czułam się zmęczona, bardziej niż zazwyczaj. Wieczorem więc, zamiast usiąść w bibliotece w swoim kąciku, to postanowiłam wrócić do swojej komnaty, aby trochę odpocząć. Otworzyłam drzwi w momencie, kiedy ze środka rozległo się powitanie. Znałam ten głos bardzo dobrze.
- Cześć Sorci - odpowiedziałam krótko zamykając drzwi na klamkę, a Sorci odwrócił się, jednocześnie zaskakując mnie tym, że w swojej ręce trzymał worek z lodem, który już powoli się roztapiał - Cóż, pytanie czy coś się stało byłoby zwyczajnie głupie, więc pozwól, że tego pytania nie zadam - dodałam po kilku sekundach. Przez chwilę zastanawiałam się czy stać dalej w jednym miejscu, czy jednak pozbyć się tego okropnego koloru wokół oka Sorciego. Troska wzięła górę i już po ułamku sekundy podeszłam do mężczyzny i wyjęłam mu z ręki torebkę z lodem, po czym lekko musnęłam palcem jego przestrzeń pod okiem. Chwilę później skóra wróciła do swojego najnormalniejszego koloru na świecie, a ja cofnęłam się i na mojej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
- Wiedziałeś, że tak potrafię? Nawet jeżeli nie, to chyba miło jest poznać pełen zakres możliwości drugiej osoby, prawda? - powiedziałam bezwładnie opuszczając rękę wzdłuż ciała.
<Sorci? Wybacz, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz